Zdarzenie zarejestrowała kamera monitoringu w hallu ośrodka kultury w mieście Overland Park, gdzie rodzina gościła na weselu. Na nagraniu widać, jak mały chłopiec wyciąga ręce, by przytulić stojącą na podeście rzeźbę "Afrodyta z Kansas City", a chwilę później popiersie zwala się na ziemię.
Kilka dni później rodzice otrzymali list od ubezpieczyciela władz miasta. Znajdował się w nim rachunek opiewający na 132 tysiące dolarów, czyli niemal pół miliona złotych. Zdaniem ubezpieczyciela rzeźby nie da się już naprawić, co potwierdził autor popiersia Bill Lyons. 132 tys. dolarów to cena, za jaką wystawiono dzieło sztuki.
Miasto wyjaśnia, że rzeźba nie była zamontowana na stałe, ale została zabezpieczona przez przypięcie do podestu. Rodzice twierdzą jednak, że nie była dostatecznie chroniona. Nie zgadzają się też z tezą, że nie opiekowali się dzieckiem. Twierdzą, że byli w pobliżu, ale nie obejmowało ich oko kamery.
- Nikt się nie spodziewa, że w miejscu, do którego jest zaproszony z dziećmi, będzie musiał się martwić, że warta 132 tys. dolarów rzeźba spadnie na jego syna. Nie zniszczył jej celowo, spadła na niego, bo nie była zabezpieczona - to wszystko - przekonuje matka.