Alarm o barszczu Sosnowskiego wszczęła mama 7-letniego Filipa. Na początku czerwca zgłosiła straży miejskiej, że przy ulicy Wspólnej jej zdaniem rośnie ta niebezpieczna roślina. Miejsce zostało oznaczone biało-czerwoną taśmą. Wszystko po tym, jak u Filipa lekarz stwierdził poparzenie barszczem Sosnowskiego. Mały pacjent otrzymał specjalne plastry i nie mógł opuszczać domu, gdy za oknem świeci słońce.
Biolog zobaczył roślinę dopiero po 10 dniach. Jak podaje TVN24, orzekł, że to wcale nie barszcz Sosnowskiego, a podobny do niego, lecz na szczęście niegroźny, podagrycznik pospolity.
Barszcz Sosnowskiego można poznać po sporych rozmiarach (może być nawet wyższy od dorosłego człowieka) i białych kwiatach. Przypomina koper, ale jest od niego dużo, dużo większy.
Objawy poparzenia mogą wystąpić dopiero w 24, a nawet 48 godzin od kontaktu z rośliną. Wystarczy nieświadomie otrzeć się o jej liście, a potem wystawić skórę na działanie promieni słonecznych. W miejscu dotknięcia rośliny pojawiają się bąble, przypominające skutki oparzenia wrzątkiem.
Barszcz Sosnowskiego może wywołać oparzenia skóry I i II stopnia. W skrajnych przypadkach mogą one doprowadzić do śmierci.
Barszcz Sosnowskiego Il. Bartłomiej Przybyszewski
Barszcz Sosnowskiego może poparzyć nawet na odległość. Dlaczego tak się dzieje?