Bocian Kajtek był pod opieką przyrodników z Siedlec. Stowarzyszenie Grupa Ekologiczna, która zajmuje się badaniem i ochroną bocianów, wyposażyła Kajtka w nadajnik GSM. Jesienią zeszłego roku Kajtek ruszył na zimowisko. Do Sudanu dotarł we wrześniu 2017 r. Przebył tysiące kilometrów.
"Dzięki urządzeniu poznaliśmy żerowiska Kajtka oraz trasę wędrówki na zimowisko w Afryce. Przygotowywaliśmy się też do jego wiosennego powrotu" - opisują ekolodzy. Pierwszy etap podróży Kajtka - w lutym 2018 - przebiegał bez problemów. Kajtek dotarł do doliny Nilu Błękitnego. Wkrótce nadeszło pierwsze zaskoczenie. Bocian nie ruszył w dalszą drogę. "Z nieznanych dla nas przyczyn, Kajtek przebywał (w dolinie Nilu) aż do 26 kwietnia tego roku, przemieszczając się w różnych kierunkach do 25 km w ciągu dnia" - opisują.
26 kwietnia nadajnik bociana Kajtka zamilkł. Najpierw był smutek, a później - zaskoczenie. "7 czerwca otrzymaliśmy rachunek telefoniczny za korzystanie z karty umieszczonej w nadajniku Kajtka na kwotę 10 000 zł. Ni mniej ni więcej ktoś wyjął kartę z nadajnika, włożył ją do telefonu i dzwonił" - informuje stowarzyszenie Grupa Ekologiczna, które chce teraz złożyć reklamację w związku z rachunkiem telefonicznym.
Ekolodzy podejrzewają, że bocian Kajtek nie żyje. W Afryce częste są polowania na bociany, więc taka śmierć Kajtka, choć dla nas smutna, nie byłaby niczym dziwnym. Samo urządzenie, które miał na sobie ptak, też jest cennym łupem - w krajach, przez które podróżował Kajtek wielu ludzi żyje w skrajnym ubóstwie.