- A po wakacjach weźmiemy się za was! - mówiła do dziennikarza w Sejmie Krystyna Pawłowicz z PiS. Działania wobec mediów prywatnych były przez partię rządzącą zapowiadane wielokrotnie. Jednak po tej wypowiedzi posłanki z lipca zeszłego roku nie pojawiły się konkrety. Jak pisaliśmy w marcu, PiS bało się otwarcia nowego "frontu". To ma się zmienić.
"Dziennik Gazeta Prawna" w zapowiedzi wtorkowego artykułu poinformowała, że partia rządząca wraca do tzw. pomysłu ustawy dekoncentracyjnej (inaczej: dekoncentracji mediów). Dekoncentracja miałaby uderzyć w firmy - szczególnie zagraniczne - które posiadają duże udziały w rynku mediów w Polsce. Szczegóły nie są znane. W projekcie, o którym media pisały jesienią zeszłego roku, mowa była o górnej granicy 15 albo 20 proc. udziałów zagranicznych w rynku mediów.
Według "DGP" sam prezes PiS Jarosław Kaczyński wstępnie zdecydował, a partia czeka, aż potwierdzi to po wyjściu ze szpitala.
Skąd ta zmiana? Wśród nieoficjalnych powodów źródła gazety wymieniają "wojnę mediów z rządem", relacjonowanie protestu osób z niepełnosprawnościami oraz sprawę rzekomego romansu posła PiS Stanisława Pięty. Tę ostatnią ujawnił "Fakt", wydawany przez Ringier Axel Springer Polska, część niemiecko-szwajcarskiego koncernu.
"Naprawdę w PiS myślicie, że tak zamkniecie nam usta? Raczej przeciwnie" - skomentował Mikołaj Wojcik z "Faktu". "Gdy nie będzie zagranicznych mediów, to żaden z posłów już nie zdradzi swej żony. Chyba że jakiś opozycyjny" - kpił Sławomir Wikariak z "Gazety Prawnej".
- Nie ma żadnego zielonego światła Jarosława Kaczyńskiego w tym temacie, czyli repolonizacji mediów. Ani zielonego, ani czerwonego, ani jakiegokolwiek innego. O tej sprawie nie rozmawiamy. (...) Zapytałam prezesa i odpowiedział, że nikt absolutnie z nim na ten temat nie rozmawiał - stwierdziła rzeczniczka PiS Beata Mazurek, pytana o dekoncentrację przez wpolityce.pl.