Pożar wybuchł wczoraj przed 23.Ogień nie został jeszcze opanowany z uwagi na łatwopalny materiał, dużą energię cieplną i wiatr, który utrudnia działania strażaków. Straż szacuje, że gaszenie i dogaszanie potrwa nawet kilka dni. - Działamy siłami z całego województwa - poinformował w rozmowie z radiem TOK FM rzecznik zgierskiej straży pożarnej Tomasz Matusiak.
Jak podaje łódzka "Gazeta Wyborcza", na składowisku znajduje się 50 tys. ton odpadów z zagranicy, m.in. z Niemiec, Włoch i Szwecji. Odpady miały zostać poddane recyclingowi. "Z końcem kwietnia wygasła umowa na ich składowanie, a to oznacza, że składowisko jest nielegalne" - czytamy.
Rzecznik podkreślił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców okolicznych domów. Specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego, wyposażona w odpowiedni sprzęt, prowadzi stały monitoring pożaru i sprawdza, czy jest zagrożenie - mówił. Dodał, że jest za wcześnie, aby mówić o przyczynach pożaru. Zbada je policja.
Strażacy podkreślają, że nie ma konieczności ewakuacji, nawet w najbliższej okolicy. - Mogę uspokoić mieszkańców, że mogą wyjść na sobotnie zakupy, i zapewnić ich o bezpieczeństwie - powiedział brygadier
Mimo to, Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego wydało komunikat, w którym poproszono o zamknięcie wszystkich okien i nie przychodzenie na teren akcji. Konieczne było odcięcie zasilania energetycznego w rejonie elektrociepłowni Boruta, w związku z czym na terenie całego miasta zostały wstrzymane dostawy ciepłej wody.
Również komunikat Regionalnego Systemu Ostrzegania zaleca mieszkańcom powiatu zgierskiego ostrożność. Poproszono, by nie otwierać okien i nie wietrzyć mieszkań, nie wychodzić na spacer z małymi dziećmi, powstrzymać się od aktywności fizycznej na powietrzu. O szczególną ostrożność poproszono seniorów i osoby z problemami z układem oddechowym.