"Tygodnik Powszechny" opublikował fragmenty rozmowy z siostrą Małgorzatą Chmielewską. - W Polsce wszystko trzeba wydzierać sobie siłą. Gdyby nie ten protest, nadal byśmy żyli w błogim zadowoleniu. Ja akurat mówię to od lat, nie tylko za tej czy innej władzy. Tyle że ja jestem skromna zakonnica, mogę sobie szczekać. Dzięki temu protestowi społeczeństwo uświadomiło sobie, w jakich warunkach żyją niepełnosprawni - mówi zakonnica.
Czytaj też: Siostra Chmielewska gorzko o proteście rodziców. "Powinniśmy przepraszać na kolanach"
W "Tygodniku Powszechnym" siostra Chmielewska mówi również o swoich własnych doświadczeniach. 32-letni Artur to jej przybrany syn. Jak mówi zakonnica, mężczyzna ma oprócz autyzmu i niepełnosprawności intelektualnej lekooporną padaczkę. - Żyje w ustawicznym lęku, że go opuszczę. Prawdopodobnie dlatego, że na początku jego życia porzuciła go jego biologiczna matka. Musi mieć pewność, że go nie zostawię - opowiada Chmielewska.
- Jako opiekunka nie dostaję grosza. Jest świadczenie dla opiekunów, ale ja mam emeryturę, a pieniądze dostają tylko ci, którzy nie mają innego dochodu. Moja emerytura to nieco ponad tysiąc złotych - stwierdza.
W papierowym wydaniu "Tygodnika Powszechnego" wywiad będzie można przeczytać jutro. Natomiast już dzisiaj redakcja opublikuje materiał na swoim portalu.
Chmielewska w ubiegłym tygodniu mówiła o proteście na antenie TVN24. - To jest krzyk rozpaczy i wołanie o pomoc, ale jednocześnie to powinien być dla nasz wszystkich potworny wyrzut sumienia - mówiła siostra. - Zepchnęliśmy ludzi najsłabszych na margines dając im michę, i to bardzo skromną. Natomiast nie dajemy im możliwości życia - mówiła. Jej zdaniem "powinniśmy na kolanach przepraszać tych, którym po prostu nie pozwalamy godnie żyć".
Siostra Małgorzata Chmielewska to szefowa Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życie. Prowadzi domy dla bezdomnych, chorych, samotnych matek i noclegownie, a w przeszłości pracowała z niewidomymi dziećmi w Laskach i kobietami z więzienia.