Sejm od prawie trzech tygodni pozostaje zamknięty dla osób bez stałych przepustek - czyli większości dziennikarzy czy ekspertów zapraszanych na komisje. Kancelaria Sejmu podjęła taką decyzję po kilku dniach trwania protestu rodziców osób niepełnosprawnych na sejmowym korytarzu. Dziś do protestujących w Sejmie chciała przyjść 91-letnia uczestniczka Powstania Warszawskiego, Wanda Traczyk-Stawska. Jednak i ona odbiła się od płotków, którymi od tygodni obstawiony jest parlament.
- Chyba skrzyknę kolegów i będziemy musieli tak, jak w czasie... Bo ja jestem z Szarych Szeregów, harcerka - zwróciła się w pewnym momencie do funkcjonariusza Straży Marszałkowskiej, który pilnował obstawionego barierkami biura przepustek.
- My potrafiliśmy z Niemcami tak sprytnie walczyć, że pisaliśmy, co chcieliśmy, na ich własnych miejscach. No i nie mam wyjścia, będziemy musieli napisać na Sejmie to, co powiedziała siostra Małgorzata Chmielewska. Czyli, że powinniśmy na kolanach przepraszać te matki i ze wszystkich sił wspierać.
- mówiła Traczyk-Stawska. - Ja bardzo szanuję wszystko, co pani zrobiła - mówił funkcjonariusza.
Reporter RMF FM Patryk Michalski zamieścił na Twitterze nagranie tego momentu.
Kombatantka argumentowała na rzecz pomocy osobom z niepełnosprawnościami. - To jest bardzo ważne. Mówię o tych, którzy nie są upośledzeni umysłowo, tylko uwięzieni w swoich ciałach i do końca życia muszą być rehabilitowani, żeby utrzymać kondycję. Na to są pieniądze potrzebne - mówiła Traczyk-Stawska. Podkreślała, że dodatek rehabilitacyjny, którego domagają się protestujący, to dużo mniej niż koszt opieki nad osobą z niepełnosprawnością w ośrodku.
Protestujący później przekazali podziękowania kombatantce, z którą nie mogli porozmawiać. - Przykro nam, że nie mogła pani wejść do Sejmu. Serdecznie dziękujemy - mówili.
- Mam nadzieję, ze wreszcie dotrze do tych, którzy podejmują decyzje, że nie wygrają z matkami. Matka bezinteresownie pilnuje tego, co jest dla niej najdroższe - swojego dziecka - mówiła później na antenie TVN24. Chwaliła postawę młodych niepełnosprawnych mężczyzn, którzy są w Sejmie, i mówiła o szacunku i podziwie dla matek w Sejmie. - Uczyłam tyle lat i wiem, że każde z tych dzieci, nawet najbardziej upośledzone, chciało się rozwijać - wspominała swoją pracę.
"W życiu nie przypuszczałem, że po 1989 roku będę się czuć tak upokorzony przez polityków" - napisał na Twitterze Bartosz Węglarczyk, który porównał zdjęcie kombatantki przed barierkami i posłanki PiS Bernadety Krynickiej, która mówiła o "znajdowaniu paragrafu" na protestujących.
"Panie marszałku Sejmu RP. Tego pan nie usprawiedliwi żadnymi względami. 92-letnia uczestniczka Powstania Warszawskiego i długoletnia nauczycielka dzieci niepełnosprawnych nawet pozwolenia by usiąść na ławce nie dostała. To nie wina Straży Marszałkowskiej, a pańska" - napisał Jacek Czarnecki z Radia ZET.
"To poważne i celowe nieporozumienie. Oczywiście, że p.Wanda Traczyk-Stawska może wejść do Sejmu. I taka zgoda została wydana. Tyle tylko,że zapraszający poseł najpierw zdecydował się na konferencję prasową, a później na poinformowanie o wizycie Kancelarii" - skomentował sprawę Andrzej Grzegrzółka z Kancelarii Sejmu.
Niedługo później dodał, że Kancelaria Sejmu i Straż Marszałkowska wyraziła zgodę od razu, gdy poseł ich o tym poinformował. Zadeklarował również, że wizyta Wandy Traczyk-Stawskiej może odbyć się każdego innego dnia, w zależności od potrzeb. "Takie jest stanowisko Kancelarii" - podsumował.
O sprawie napisał też szef portalu TVP Info Samuel Pereira. Jego zdaniem, "to, co się dzieje wokół protestu to jakaś totalna hucpa". "Poseł Marcin Święcicki przyprowadził panią Wandę i dopiero później złożył wniosek. Zgodę dostała, ale było już po zdjęciach, kamery poszyły, więc nawet pani Wandy nie poinformowano, że może wejść i sobie poszła" - napisał Pereira.
Odpowiedział mu dziennikarz "Faktu" Dariusz Grzędziński. "Wniosek o zgodę na wejście pani Wandy do Sejmu złożono w środę. To tyle, jeśli chodzi o wiarygodność tego tweeta" - napisał.
Wniosek z 8 maja pokazał na Twitterze Patryk Michalski.
Od 25 kwietnia - czyli pierwszego wiecu poparcia dla rodziców przed Sejmem - kierownictwo parlamentu zamknęło go dla większości dziennikarzy i gości. Zawieszono wydawanie przepustek dziennych i wpuszczane są tylko te osoby, które mają stałe karty wstępu. Biuro przepustek został ogrodzone i jest pilnowane przez policję. W komunikacie podano, że ma to "charakter tymczasowy i jest ukierunkowana przede wszystkim na zapewnienie bezpieczeństwa i porządku na administrowanym terenie". Zmiany obowiązują do odwołania - i na razie nie wiadomo, kiedy może to nastąpić.
Początkowo do Sejmu nie mogli wejść przede wszystkim dziennikarze. Jednak gdy zaczęły się posiedzenia komisji, nie mogli wejść na nie także zaproszeni tam eksperci. Z pewnymi wyjątkami - na podstawie osobnych decyzji Kancelaria Sejmu wpuściła kierownictwo Polskiej Fundacji Narodowej - choć Maciej Świrski i Cezary Jurkiewicz nie mają stałych kart wstępu.
Wczoraj na posiedzeniu Sejmu posłowie opozycji podnosili kwestie tego, że do parlamentu są wpuszczane jedne wycieczki szkolne - a inne nie. Posłanka Krystyna Szumilas pytała, dlaczego do Sejmu wpuszczono wycieczkę oprowadzaną przez posła PiS, a wycieczki z posłem PO nie.
- Jesteśmy tu jak w oblężonej twierdzy. Straż marszałkowska nas poinformowała, że wpuszczane są zweryfikowane wycieczki. Co to znaczy zweryfikowane!? Dzieci dzielicie! W głowę się stuknijcie! - grzmiał poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz.
Na te zarzuty odpowiedział Andrzej Grzegrzółka z Centrum Informacyjne Sejmu. "Każdy poseł może raz w roku skorzystać z finansowanego przez Kancelarię Sejmu Programu Edukacji Parlamentarnej. Te wizyty, mimo szczególnych okoliczności, są realizowane bez przeszkód. Pozostałe chwilowo wstrzymano, o czym posłowie zostali poinformowani" - napisał.
Jakub Stefaniak, rzecznik prasowy PSL, poinformował na Twitterze, że zakaz dla tych "pozostałych" wycieczek został przedłożony do 21 maja. Może to oznaczać, że Sejm będzie zamknięty w Noc Muzeów 19 maja, kiedy zwyczajowo jest otwierany dla zwiedzających.
9 maja przed Sejmem odbyła się pikieta dziennikarzy, którzy przypominali, że przypominali, że konstytucja daje mediom i obywatelom prawo do obecności na obradach Sejmu.
"Mam stałą przepustkę do Sejmu i wspieram dziennikarzy, którzy wstępu do Sejmu nie mają. Sejm jest coraz bardziej zamykany przed mediami i dostępu do informacji publicznej" - pisał Jacek Nizinkiewicz.
Dariusz Grzędziński z "Faktu" zapowiedział, że zawiadomi prokuraturę o możliwym złamaniu prawa.
"Za tej ekipy odebrano mi stałą przepustkę do Sejmu (bezterminową) bo podobno nie wypełniłam kryterium chyba 70 wejść rocznie do gmachu. Obawiam się że posłowie tego kryterium również nie spełniają" - napisała Agnieszka Burzyńska.
W internetowym serwisie tygodnika "Polityka" opublikowano dziś apel dziennikarzy różnych redakcji o ponowne otwarcie Sejmu dla mediów.
Czekamy na Wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl