W sobotę przed południem na osiedlu w Świnoujściu w Zachodniopomorskiem wylądował śmigłowiec LPR. Ratownicy, aby skrócić czas do minimum na udzielenie pomocy ciężko chorej kobiecie, zdecydowali się wylądować miedzy blokami, a nie w pobliskim porcie wojennym.
Skąd taki pośpiech? Jak poinformowała portal swinoujskie.info Justyna Sochacka, rzecznik prasowy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, zgłoszenie było do kobiety, u której doszło do nagłego zatrzymania krążenia. "Niestety mimo długotrwałej resuscytacji prowadzonej wraz zespołem karetki nie udało się jej uratować" - powiedziała.
Już po starcie śmigłowca, pretensje do ratowników miał jeden z mieszkańców osiedla. Jak stwierdził, maszyna ratowników zakurzyła mu lexusa.
"Ratowali ludzkie życie. Mężczyzna był oburzony, że śmigłowiec zakurzył mu Lexusa
Po chwil rozmowy z policjantami, właściciel stwierdził że jednak nie chce zgłaszać swoich pretensji" - podała na Twitterze Polska Policja.