Sprawę ginekologa Piotra P. opisała "Gazeta Wyborcza". Do gwałtu miało dojść pod koniec maja 2014 r. w Strzelcach Krajeńskich podczas wizyty młodej pacjentki w gabinecie ginekologa.
Ofiara choć mówiła, że niewiele pamięta, to widziała prezerwatywę i zapamiętała uczucie penetracji. "Gdy zapytała ginekologa, czy to jest normalne, ten miał jej odpowiedzieć, że w taki sposób musi sprawdzić, czy zabieg się udał...
O wszystkim opowiedziała koleżankom, które czekały na nią w poczekalni. Te słyszały odgłos mebla uderzającego rytmicznie o ścianę ('jakby ktoś się bzykał' - mówiły policjantom). Później skojarzyły fakty" - opisywała gorzowska "Gazeta Wyborcza".
Śledczy oskarżyli lekarza, że ten wykorzystał 21-letnią studentkę pedagogiki, której wcześniej podał środki znieczulające. Mężczyznę obciążały twarde dowody, m.in. prezerwatywy z jego nasieniem i śladami biologicznymi pokrzywdzonej.
Proces przed sądem toczył się w trybie niejawnym. Uzasadnienie wyroku sędzia odczytała za zamkniętymi drzwiami.