Tamara Czartoryska, córka księcia Adama Czartoryskiego, założyciela Fundacji Czartoryskich, odniosła się do ostatniego stanowiska organizacji. Wcześniej, w innym oświadczeniu, stwierdziła, że nigdy nie uczestniczyła w spotkaniach dot. negocjacji sprzedaży dzieł sztuki, nie brała też udziału w zatwierdzaniu transferu pieniędzy (a chodzi o co najmniej 100 mln euro) do nowej fundacji w Liechtensteinie, co spotkało się z odpowiedzią Fundacji. Po najnowszym stanowisku Tamary Czartoryskiej zapowiada się na to, że "opera mydlana" będzie mieć jeszcze kilka odcinków.
W najnowszym oświadczeniu w tej sprawie, przesłanym do Business Insider Polska, Tamara Czartoryska jeszcze ostrzej odnosi się do decyzji Fundacji, ale pozwala sobie też na personalne wycieczki w kierunku członków rodziny.
Dlaczego od czasu sprzedaży w grudniu 2016 r. nikt z Rady oprócz mnie nie przedstawił planu działalności charytatywnej? (...). Podczas zebrania fundacji w styczniu 2017 r. mój ojciec głośno oświadczył: "Nienawidzę Polski i Polaków i zrobiłem już wystarczająco dużo dla tego narodu". Jego żona odparła wtedy: "Polakom nie można ufać i teraz będziemy żyć jak miliarderzy - napisała w oświadczeniu Tamara Czartoryska
Czartoryska stwierdza też, że w czerwcu 2017 roku otrzymała wiadomość SMS od członka zarządu Fundacji Macieja Radziwiłła o następującej treści:
Realizujemy plan, w ramach którego powstanie nowa fundacja z siedzibą w Liechtensteinie. Będzie to fundacja rodzinna, której statut będzie zawierał kilka celów dotyczących dziedzictwa rodziny Czartoryskich. Tak naprawdę wszystkie pieniądze przekazane na rzecz tego podmiotu mogą zostać wykorzystane na rzecz beneficjentów, którymi są: Twój ojciec i Josette
Czartoryska obwieściła, że na bazie tej informacji od Radziwiłła można stwierdzić, że Fundacja w Liechtensteinie nie będzie realizować celów, jakie dotychczas realizowała Fundacja XX. Czartoryskich w kraju.
Podaje też innego maila od Macieja Radziwiłła (brata byłego ministra zdrowia, Konstantego), w którym ten grozi jej, że "jeśli go zaatakuje, to będzie musiał się bronić", wskazuje, również, że "media chcą obrócić sprawę w rodzinną operę mydlaną".
ZOBACZ TEŻ: Gliński broni zakupu kolekcji Czartoryskich i chwali PiS. "Jedyna wiarygodna formacja"
W pierwszym oświadczeniu Tamara Czartoryska oznajmiła, że w księgach Fundacji Czartoryskich nie ma ważnych zapisów uchwał Rady zatwierdzających transfer funduszy do żadnej zagranicznej lub krajowej Fundacji, a książę Czartoryskich zmusił ją do podpisania protokołu uchwały zatwierdzającego likwidację fundacji, pod groźbą nieprzyjścia na jej ślub. Napisała również, że "niezwykle ważne jest, aby wszystkie pieniądze uzyskane ze sprzedaży kolekcji sztuki zostały zwrócone Fundacji Czartoryskich i Polsce".
To oczywiście spotkało się z odpowiedzią księcia Adama Czartoryskiego, który poprzez profil Fundacji Czartoryskich odpowiedział na jej zarzuty. Stwierdził w nim, że wystąpienie Czartoryskiej zawiera "wiele fałszywych i krzywdzących stwierdzeń oraz insynuacji, a Jej oskarżenia są bezpodstawne".
"Wszystkie umowy, których stroną była Fundacja, były zawierane w zgodzie z obowiązującym prawem i uzyskiwały aprobatę właściwych organów Fundacji" - podkreślił Czartoryski.
Fundacja Książąt Czartoryskich pod koniec 2016 roku sprzedała Polsce swoje liczące 86 tys. obiektów zbiory, wśród których znajdowała się m.in. "Dama z gronostajem". Skarb Państwa zapłacił za kolekcję 100 milionów euro.
Rok po tej transakcji tygodnik "Przegląd" opisał, że organizacja złożyła wniosek o postawienie w stan likwidacji. Jak napisała instytucja we wniosku do sądu, powodem miało być "wyczerpanie środków finansowych i majątku Fundacji XX. Czartoryskich". Sąd wniosek oddalił.
Okazuje się, że Fundacja XX. Czartoryskich w zasadzie pieniędzy nie straciła. Podjęła decyzję o "przekazaniu środków zgromadzonych w okresie swojej działalności na rzecz nowopowstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie".
Fundacja stwierdziła, że wykonała swoją misję statutową, a Fundacja Le Jour Viendra (franc. "Nadejdzie dzień") ma kontynuować działania i projekty swojej poprzedniczki.
Czekamy na Wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl