Kaja Godek w sprawie aborcji powołuje się na... film "Botoks". "Ta scena dzieje się notorycznie"

Inicjatorka projektu "Zatrzymaj Aborcję" przekonuje, że rzeczywistość szpitalna przedstawia się dokładnie tak, jak w filmie "Botoks" Patryka Vegi.

Kaja Godek gościła w Radio Zet po tym, jak sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka odrzuciła wniosek jednego z posłów, by zająć się projektem "Zatrzymaj Aborcję". Przekonywała, że posłowie nie mogą zwlekać z procedowaniem projektu, ponieważ "co osiem godzin gdzieś w szpitalu duszą przedwczesnym porodem środkami farmakologicznymi dziecko".

To, co widzieliśmy w "Botoksie", ta scena, kiedy dziecko kilkanaście godzin umiera odłożone na tackę, notorycznie dzieje się w szpitalach. W tej chwili gdzieś też to się dzieje

- oznajmiła inicjatorka projektu ustawy zakazującej przerwania ciąży z przesłanki embriopatologicznej.

Jej zdaniem decyzja komisji świadczy to o tym, że "Sejm jest na sznurku feministek i partia rządząca jest na sznurku feministek". - Głosuje dokładnie tak, jak one sobie życzą - oceniła.

Godek o słabej frekwencji na czarnym proteście

Jednocześnie przekonywała, że co roku w marszach dla życia i rodziny bierze udział 200-300 tysięcy osób. Gdy prowadzący program zasugerował, by zorganizowała marsz poparcia dla ustawy, skoro na czarnych protestach jest jej zdaniem niska frekwencja, Godek odpierała:

Choćby nie wiem ilu proliferów wyszło na ulicę, to i tak to się zawsze przeoczy, media tego nie pokazują, a pokazują 20 tys. feministek biegnących po Warszawie - bo ich było 20 tysięcy, a nie 55 tysięcy, tak jak podaje ratusz.

Godek zapowiadała też, że aktywiści anti-choice (przeciwko wyborowi) nie będą głosować na polityków, którzy "składają do mediów deklarację, że oczywiście są za życiem i będą się tym projektem zajmować", a następnie głosują przeciwko jej projektowi. 

Media tropią jej miejsce pracy

Kobieta była też pytana o zasiadanie w radzie nadzorczej spółki skarbu państwa. Jej zdaniem zarzuty o to, że nie ma wykształcenia technicznego są nieuzasadnione. - Czy członków organów zarządzających Orlenem przepytuje pan z wiedzy dotyczącej np. serwisowania pistoletów do nalewania benzyny? Czy takie rzeczy są wymagane? Nie, absolutnie nie. Zupełnie czym innym zajmuje się rada nadzorcza, zupełnie czym innym zajmuje się zarząd. A od techniki w firmie są specjaliści - mówiła.

Dodała, że "media tropią jej miejsce pracy" i "dzwonią do jej pracodawcy, żeby ją zwolnił, dokładnie wtedy, kiedy ja prowadzę inicjatywę antyaborcyjną", to element "nagonki". Nie chciała jednak zdradzić, czym zajmuje się w radzie nadzorczej i ile pracy to od niej wymaga, zasłaniając się brakiem upoważnienia.

Więcej o: