29 września dyrekcja jednego z łódzkich przedszkoli powiadomiła rodziców 7-letniego ucznia, że ich syn doznał urazu nogi. Gdy przyjechali na miejsce, personel powiadomił ich, że uraz spowodowany był nieszczęśliwym wypadkiem. Jak mówi w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, do wypadku miało dojść, gdy fizjoterapeuta sadzał chłopca na pufie. 7-latkowi miała podwinąć się noga.
Po badaniu w szpitalu okazało się, że 7-latek ma skomplikowane złamanie nogi. Rodzice zażądali od władz placówki udostępniani im nagrania monitoringu. Okazało się, że prawda jest zupełnie inna. Z nagrania wynika, że fizjoterapeuta uniósł chłopca, potrząsnął i kilka razy rzucił nim na siedzisko.
Rodzice powiadomili o wszystkim prokuraturę. Jak powiedział na łamach "Dziennika Łódzkiego" Krzysztof Kopania, dziecko zachowywało się nerwowo, a podejrzany odpowiedział agresją. Usłyszał już zarzuty.
50-letni fizjoterapeuta nie przyznał się do winy. Wyjaśnienia, które złożył, są niezgodne z nagraniem monitoringu. Mężczyzna znajduje się pod nadzorem policyjnym. Grozi mu 5 lat więzienia.