W sobotę w "Superwizjerze" wyemitowano reportaż o Tomaszu Komendzie. Tym razem skupiono się na jego życiu w więzieniu i trudach, z jakimi spotkał się po wyjściu na wolność. W rozmowie z Grzegorzem Głuszakiem Tomasz Komenda opowiedział o pierwszym traumatycznym doświadczeniu związanym z zatrzymaniem. - Kiedy zaczęli katować mnie policjanci, poczułem, że jest naprawdę źle - powiedział.
- Pamiętasz moment, gdy zamykały się za tobą drzwi zakładu karnego? - zapytał dziennikarz.
- Nigdy tego nie zapomnę, wtedy nie dochodziło do mnie, gdzie ja idę. Szedłem jak na egzekucję - stwierdził Komenda i dodał, że nie zdawał sobie sprawy, co się tak naprawdę dzieje. - Byłem zamroczony. Przez 3 miesiące nie docierało do mnie, gdzie ja w ogóle jestem.
Niesłusznie skazany wspomniał także pierwsze widzenie ze swoją matką. - To był jeden wielki płacz, nie mogliśmy się przytulić, oddzielała nas gruba pleksa, mieliśmy tylko telefony przy uszach - wspominał.
Czytaj też: Tomasz Komenda po 18 latach wyszedł z więzienia. Był niesłusznie skazany za gwałt i morderstwo
Swoją pierwszą próbę samobójczą podjął jeszcze przed skazaniem przez sąd. - To, co tam jest (w zakładzie karnym - przy. red.), to po prostu horror. Człowiek ze słabą psychiką, z takimi zarzutami jakie miałem, nie da rady. Ja dałem radę, bo miałem rodziców, braci. To jest najpiękniejsze, że mnie nie zostawili - opowiadał.
Tomasz Komenda musiał zrezygnować ze spacerów w więzieniu. Jak mówił, został tam wielokrotnie pobity, służba więzienna nie reagowała. - Dla własnego bezpieczeństwa musiałem zrezygnować ze spacerów. 24 godziny na dobę pod celą, 8 metrów kwadratowych - powiedział.
Podczas pobytu w więzieniu Komenda występował aż 4 razy o warunkowe przedterminowe zwolnienie. - Sędzia, który siedział wtedy w składzie, powiedział, że ja, jako osoba skazana za takie przestępstwa, nie mam prawa żyć i prosić o wolność - wyznał i dodał, że nigdy nie przyszło mu do głowy przyznać się tylko po to, by wyjść na wolność. - Nie można się przyznać do czegoś, czego się nie zrobiło.
Dziennikarz "Superwizjera" dotarł do jednego z najgroźniejszych przestępców lat 90, który odsiadywał wyrok za morderstwo w tym samym zakładzie karnym co Komenda. - Nikt z ludzi, którzy nie siedzieli w więzieniu, nie zrozumie, co ten człowiek przeżył - mówił dawny gangster.
Gdyby on trafił do mnie na celę, lekko by nie miał. Byłby poniżany, byłby bity. W zakładach karnych ludzie z jego zarzutami to jest najniższa grupa. Takich ludzi się gnębi.
- stwierdził.
Czytaj też: "Gwałt na pedofilu to chwała. Większa tylko za zabicie klawisza". Strażnicy o piekle Tomasza Komendy
Jak opowiedział były osadzony, inni więźniowie nie są jedynym problemem w takich przypadkach. Funkcjonariusze służby więziennej także nie przepadają za skazanymi z tego paragrafu, co Komenda. - Ja bym się nie zdziwił, gdyby funkcjonariusze otwierali jego celę innym więźniom i mówili: skopcie chama. Miał chłop ciężkie życie, cud, że on przeżył - powiedział były przestępca.
Czytaj też: Morawiecki tuż przed świętami z ważną decyzją ws. Tomasza Komendy. "Państwo musi działać i pomóc"
Sprawę niesłusznie skazanego skomentował w reportażu Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, dzisiaj pełnomocnik Komendy. - Gdyby była kara śmierci, to nie jest wykluczone, że ta kara zostałaby na nim wykonana - powiedział. - Chciałbym, żeby z tej sprawy wiele osób, od specjalistów, poprzez organy ścigania, poprzez sąd, aż po polityków i społeczeństwa wyciągnęło wnioski, co zrobić, aby to się nie powtórzyło - dodał.
Poruszona została również kwestia prokuratora, który już wiele lat temu uznał, że w więzieniu może siedzieć niewinny człowiek. Prokurator Bartosz Biernat miał w 2010 r. poinformować przełożonych o swoich wątpliwościach, ale sprawa była blokowana. Biernat dopiero w 2016 r. powiadomił o sprawie Zbigniewa Ziobrę, prokuratora generalnego. Po tym zatrzymano Ireneusza M., który prawdopodobnie jest winnym zbrodni przypisywanej wcześniej Komendzie.
- To między innymi dzięki takim osobom jak prokurator krajowy i prokurator Bartosz Biernat, niesłusznie skazany Tomasz Komenda może dziś cieszyć się wolnością - powiedział w środę na konferencji Zbigniew Ziobro.
Nie rozumiem, jak osoby, nie robiące nic w tej sprawie, przyczepiają sobie medale. Medal powinien dostać Remigiusz (policjant - przyp. red.), prokurator Tomankiewicz i prokurator Sobieski. Tym osobom zawdzięczam wolność, a nie jakimś prokuratorom, którzy prowadzili sprawę i w 2009 r. wiedzieli, że jestem osobą niewinną, a siedziałem do 2018 r.
- gorzko skomentował Tomasz Komenda.
Do sprawy prokuratora Biernata odniósł się też Grzegorz Głuszak. - Skoro pan prokurator Biernat już w 2010 r. wiedział, że Tomek jest niewinny, to co on robił? Rozumiem, że dostał blokadę od przełożonych, przynajmniej dzisiaj taki jest przekaz medialny, nie mógł pójść wyżej z tą informacją? Czy ktoś by mu zabronił, żeby poszedł do ministra, prokuratora generalnego? - pytał dziennikarz.
Czytaj też: Komenda to niejedyny niesłusznie skazany. Adam siedzi od 2001 r., bo morderca miał tak samo na imię