Chodzi o hełmy według wzoru z 1967 roku. Jak ustaliła "Rzeczpospolita" w Inspektoracie Wsparcia Sił Zbrojnych, naprawa w warsztatach ma polegać na usunięciu z "orzeszka" starego lakieru i nałożenie nowej farby antykorozyjnej. Przy okazji odbywa się też malowanie i ewentualna wymiana wyposażenia wewnętrznego hełmu. Następnie sprzęt ma trafić do magazynów jako rezerwa.
Jednak zdaniem ekspertów metalowe hełmy, w przeciwieństwie do kompozytowych, nie są w stanie skutecznie ochronić głowy żołnierza przed odłamkami. "Rz" przypomina, że w 2015 roku Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mirosław Różański zdecydował, że żołnierze podległych mu jednostek nie będą używali na ćwiczeniach metalowych "orzeszków".
Dla wojskowych odnawianie starych hełmów nie ma sensu i jest niczym innym, jak wyrzucaniem pieniędzy w błoto. "W 'orzeszkach' żołnierze przypominają bardziej grupę rekonstrukcyjną Ludowego Wojska Polskiego" - mówi "Rz" oficer Terytorialnej Służby Wojskowej, który kilka lat temu został wezwany na ćwiczenia rezerwy i dostał wysłużony metalowy hełm.
Pod koniec 2017 roku MON zapowiedział, że kupi dla armii 100 tys. zimowych i letnich mundurów oraz 20 tys. hełmów z kevlaru. Było to pokłosie ćwiczeń Dragon 17, kiedy dla rezerwistów zabrakło odpowiedniego wyposażenia - część z nich ćwiczyła w sportowym obuwiu i właśnie w "orzeszkach" na głowie.