Ja jestem niewinny! Udowodnię Wam to. Pozdrawiam rodzinę
- powiedział Bartosz D. do dziennikarzy, gdy wchodził do prokuratury. Mężczyzna w poniedziałek złożył zeznania. Miał mówić, że w dniu zdarzenia był pod wpływem alkoholu, a pies "plątał mu się pod nogami".
Tymczasem sąd zdecydował o aresztowaniu go na dwa miesiące - informuje "Gazeta Pomorska". Taka decyzja zapadła po pierwsze dlatego, że mężczyzna ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości, a po drugie - istnieje obawa matactwa.
Oskarżycielem jest fundacja Judyta, która zaopiekowała się psem po tym, jak został skatowany.
Wersja, którą podał zatrzymany małżonce, że przewrócił się na psa, jest dla mnie jest to wersją absolutnie nieprawdopodobną. Wskazują na to obrażenia psa - uszkodzona szczęka i kręgosłup, wybite zęby. W mojej ocenie nie ma możliwości, żeby takie obrażenia powstały wskutek upadku na psa.
- powiedziała w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Katarzyna Topaczewska, prawnik fundacji Judyta.
Pies niebawem rozpocznie leczenie w portugalskiej klinice, która uczy tzw. chodu rdzeniowego. Leczenie będzie trwało minimum trzy miesiące. Lekarze chcą powalczyć, by Fijo mógł samodzielnie chodzić.
27 stycznia Fijo w kałuży krwi znalazła żona Bartosza D. w ich rodzinnym domu w Chełmży. Szczeniak miał powybijane zęby, uszkodzony kręgosłup, paraliż tylnych łap, połamaną miednicę i żebra. Mąż nie potrafił wyjaśnić kobiecie, co się stało. 30-latek zniknął z domu w Chełmży i ślad po nim zaginął. Za Bartoszem D. wydano list gończy. Mężczyzna został zatrzymany 9 marca w podtoruńskiej miejscowości oddalonej o kilka kilometrów od rodzinnego domu.