38 lat temu zginęła Anna Jantar. "Widok tuż po katastrofie będzie mi się śnił do końca życia"

Dziś mija 38 lat odkąd Anna Jantar, ikona polskiej sceny muzycznej, zginęła w katastrofie lotniczej samolotu Ił-62 "Kopernik". Wypadek miał miejsce w pobliżu warszawskiego Okęcia o godzinie 11.15. Anna Jantar miała zaledwie 29 lat, gdy osierociła córkę, Natalię Kukulską.

Anna Jantar była w latach 70. najbardziej rozpoznawalnym mezzosopranem w Polsce. Sławę przyniósł jej przebój „Najtrudniejszy pierwszy krok”. Podobno piosenka powstała w autobusie - artystka wraz z mężem nucili ją przez całą trasę, byle nie zapomnieć melodii. W 1974 roku nadszedł czas na debiutancki album Jantar „Tyle słońca w całym mieście” z piosenką o tym samym tytule. Dwa lata później wydała płytę „Za każdy uśmiech”, która szybko pokryła się złotem. Na trzecim albumie „Zawsze gdzieś czeka ktoś” znalazł się singiel „Radość najpiękniejszych lat”. Anna Jantar nagrywała piosenki ze Zbigniewem Hołdysem, Budką Suflera oraz zespołem Perfect.

Anna Jantar przed katastrofą

Anna Jantar poleciała do Chicago pod koniec 1979 roku, aby dawać występy w polonijnym klubie Europejska Lounge. Sylwestra spędziła śpiewając w duecie z Perfectem. 13 marca 1980 roku wsiadła do samolotu na lotnisku Kennedy’ego. Miała wiele planów na przyszłość. Jej przyjaciel Adam Glinka stwierdził, że właśnie taką „roześmianą Anię, pełną życia i energii” zapamięta na zawsze.

Katastrofa na Okęciu

Anna Jantar zginęła w jednej z najpoważniejszych katastrof w historii polskiego lotnictwa. Łącznie śmierć poniosło w niej 77 pasażerów i 10 członków załogi. Z powodu śnieżycy „Kopernik” wystartował dwie godziny później niż planowano. Przy lądowaniu zgłoszono awarię wskaźnika wysunięcia podwozia. Chwilę potem w jednym silniku pękła turbina, następnie zapalił się drugi silnik, a kadłub został przebity. Pilot stracił panowanie nad samolotem, cudem unikając zderzenia z budynkami. Prawe skrzydło Kopernika ścięło drzewo i maszyna uderzyła w ziemię.

Makabryczny widok na miejscu katastrofy

Służby przybyłe na miejsce czekał makabryczny widok – poprzecinane zwłoki i porozrzucane części ciała. Później lekarze stwierdzili, że wielu pasażerów spało w momencie katastrofy. Wokół ciał wirowały setki metrów tkanin, którymi w tamtych czasach handlowały stewardessy.

Myśmy tam byli 45 sekund, może minutę po wypadku. (...) widzę coś, co będzie mi się śnić do końca życia. Ten obraz nigdy nie zniknie z mej pamięci. Widzę czarnoskórych, dużo ich jest, potem się dowiedziałem, że to bokserska reprezentacja USA, którzy są poobcinani do połowy, korpusy stoją na ziemi albo leżą. Ewidentnie przecięły ich pasy. I widzę czarnoskórego, który patrzy na mnie. Jak Boga kocham! I mruga!

- mówił Jerzy Dziewulski, ówczesny dowódca jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie. Pozostałości samolotu zwożono kilkanaście dni, a ich rekonstrukcja zajęła ponad pół roku.

Wyniki komisji śledczej

W celu zbadania sprawy  powołano komisję, która uznała, że przyczyną katastrofy radzieckiego samolotu były wady konstrukcyjne oraz ogólne zużycie maszyny, co spowodowało pęknięcie wału turbiny niskiego ciśnienia. ZSSR nie chciało przyjąć raportu. Dopiero kolejna podobna tragedia również na pokładzie Iła zmusiła rosyjskie władze do uznania wyników śledztwa i wycofania samolotów z użytku.

Piloci uratowali dom wychowawczy

W środę miały miejsce obchody 38. rocznicy katastrofy lotniczej. Tomasz Smolicz, ostatni kapitan pilotujący Ił-62 „Mikołaj Kopernik” do Nowego Jorku, powiedział podczas uroczystości, że po stwierdzeniu awarii załodze tragicznego lotu pozostało już tylko ratować ludzi na ziemi.

Żona kapitana, Aleksandra Lipowczan, wspominała fatalny lot i bohaterską decyzję lotników. - W ostatnich sekundach potrafili zmienić położenie samolotu i uratowali cały dom wychowawczy, który mieści się na tym terenie - przypomniała.

Więcej o: