Wpis Magdaleny Ogórek, byłej kandydatki SLD na prezydenta, a obecnie prezenterki TVP, znalazł się na wystawie "Obcy w domu. Wokół Marca '68" w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN z okazji 50. rocznicy antysemickich czystek w marcu 1968 roku. W muzeum zaprezentowano pamiątki sprzed pół wieku i przykłady współczesnego antysemityzmu.
Słowa, które przytoczono na wystawie padły pod koniec lipca ubiegłego roku. Po tym jak Marek Borowski skrytykował wicepremiera Jarosława Gowina, Magdalena Ogórek zasugerowała na Twitterze, że były marszałek Sejmu zmienił nazwisko. I choć zmienił je nie Borowski, a jego ojciec, Ogórek zasugerowała, że nazwisko świadczące o żydowskim pochodzeniu jest czymś, czego należy się wstydzić. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
"Haniebny postępek Muzeum Polin postrzegam jako kolejny wyraz opresyjnej propagandy politycznej. Jeszcze dziś do muzeum zostanie przesłane wezwanie do natychmiastowych przeprosin - w przeciwnym wypadku wystąpię na drogę sądową" - napisała Ogórek na Twitterze. Wpis oznaczyła hasztagiem "nie wolno kneblować pytań o stalinizm".
Poprosiliśmy przedstawicieli placówki o komentarz. Z przesłanego do naszej redakcji oświadczenia wynika, że organizatorzy wystawy nie przeproszą Magdaleny Ogórek.
Część naszej wystawy „Obcy w domu. Wokół Marca ’68” stanowią przykłady współczesnego hejtu i mowy nienawiści zbliżone do języka, którym posługiwano się przed 50. laty. Wszystkie teksty są prawdziwe, pochodzą z różnych stron internetowych i mediów społecznościowych. Na wystawie nie publikujemy nazwisk ich autorów
- podaje biuro prasowe Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Ogórek skomentowała oświadczenie na łamach "Tygodnika Solidarność". Komunikat nazwała "arogancją i brakiem chęci do dialogu". - Tym przedstawionym stanowiskiem oraz wieloma innymi działaniami muzeum potwierdza, że utraciło znamiona obiektywnej placówki naukowej, stając się częścią totalnej opozycji - oceniła.
Dodała, że "jako Polka nie zgadza się na finansowanie z publicznych pieniędzy instytucji, która zamiast budować mosty pomiędzy Polakami i Żydami, tworzy nowe podziały, pomawia i manipuluje faktami".
W poniedziałek na facebookowym profilu byłej polityczki znalazł się długi list do dyrektora muzeum prof. Dariusza Stoli. Ogórek pisze w nim o tym, że wychowuje swoją córkę na patriotkę, "która żywi wiele uczucia wobec narodu żydowskiego, ale wie też, co działo się w katowniach na Rakowieckiej, w al. Ujazdowskich w okresie stalinizmu".
Jeden z inicjatorów muzeum, wybitny człowiek, prof. Lech Kaczyński chciał powołania tego muzeum, by łączyło Polaków i Żydów. Obecnie muzeum odeszło zupełnie od swoich funkcji społecznych, jawnie angażując się w politykę, zapominając o ważnym przekazie prof. Lecha Kaczyńskiego, Prezydenta RP - ostatnio muzeum dzieli i pomawia Polaków
- czytamy we wpisie.
Ogórek przekonuje w nim również, że jej wpis skierowany do Borowskiego nie był przejawem antysemityzmu, a "przejawem niezgody na zakłamywanie prawdy o stalinizmie - o okresie, o którym wciąż trudno dyskutuje się w Polsce, bowiem wszelkie pytania natychmiast knebluje się sprawdzoną metodą: oskarżeniem o antysemityzm". Ponadto dodaje, że senator ma "skromne prawo moralne do pouczania o kręgosłupie moralnym i o tym, czym jest demokracja".