Pani Agnieszka na facebookowej grupie Bydgoszczanie zamieściła emocjonalny wpis dotyczący rewizji, jaką przeprowadzili celnicy z Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Toruniu. "Dzięki naszej aktualnej władzy weszła w życie ustawa o bezkarnej rewizji paczek (...) Paczka zawierała słodkości, które zostały połamane, przegrzebane, a ich próbki wzięte do badań" - napisała. Do wpisu dołączyła także zdjęcie pokwitowania urzędu celno-skarbowego w Toruniu. Kwit zawiera podpis, pieczątkę i stosowny przepis prawny, na podstawie którego sprawdzono przesyłkę.
Skontaktowaliśmy się z panią Agnieszką, która szczegółowo opisała nam sprawę. Zaznacza jednak, że nie ona jest adresatką zrewidowanej przesyłki, a bliska jej osoba, która woli nie ujawniać swoich danych. Według relacji naszej rozmówczyni paczka została nadana 6 marca w woj. zachodniopomorskim. Do Bydgoszczy dotarła 8 marca. Jeszcze przed otwarciem uwagę adresatki przykuła brązowa taśma, którą szczelnie oklejono pakunek. W środku znajdowała się kartka papieru z informacją o przeprowadzonej rewizji. - Zdziwienie było ogromne ponieważ nigdy się z tym nie spotkaliśmy. Szybko sprawdziliśmy, czy paczka jest kompletna - mówi w rozmowie z Gazeta.pl pani Agnieszka.
W paczce znajdowały się ciastka domowej roboty. Słodkości zapakowane były w dwie puszki. Jak mówi nam pani Agnieszka, powinny one być wypełnione po brzegi, tymczasem były do połowy puste. - W żadnej nie było choćby jednego całego ciastka, ponieważ wszystkie były ewidentnie pokruszone czy zgniecione na miazgę - opisuje.
Ostatecznie ciastek nikt nawet nie spróbował. - Panuje grypa, ospa czy inne choroby, nie wiadomo kto i jak je badał - zauważa nasza rozmówczyni.
Sprawa wydaje się tym dziwniejsza, że nie była to przesyłka zagraniczna. Ale według rozporządzenia ministra rozwoju i finansów, na które powołuje się w pokwitowaniu toruński urząd celnicy mogą rewidować także krajowe paczki. Możliwe jest to od 23 lutego 2017 r.
O sprawę zapytaliśmy Kujawsko-Pomorski Urząd Celno-Skarbowy w Toruniu, którego funkcjonariusze przeprowadzili kontrolę. Zapytaliśmy m.in. o to, jakie przesłanki stały za tym, by skontrolować paczkę, rozporządzenie stanowi bowiem, że "Naczelnik urzędu celno-skarbowego typuje przesyłki pocztowe do rewizji na podstawie analizy ryzyka lub wyników kontroli dokumentów (...)".
Urząd wyjaśnia, ze do kontroli doszło w sortowni Poczty Polskiej WER Lisi-Ogon. Funkcjonariusze z pomocą przeszkolonego psa poszukiwali paczek z nielegalnymi wyrobami tytoniowymi. W trakcie czynności pies "wskazał" dwie paczki. - W pierwszej z nich mundurowi ujawnili nielegalny tytoń, natomiast w drugiej stwierdzili obecność m.in. dwóch pojemników z tworzywa sztucznego z zawartością wyrobów cukierniczych. Nie stwierdzono w niej nielegalnych wyrobów akcyzowych - wyjaśnia Bartosz Stróżyński rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy. Bydgoska IAS zapewnia, że funkcjonariusze nie pobierali "próbek wyrobów cukierniczych". Według wyjaśnień izby przesyłka została wytypowana przez psa, ponieważ wchłonęła "intensywny zapach tytoniu".
Dlaczego ciastka dotarły pokruszone? Tego nie wiadomo. Według IAS to niemożliwe, żeby dokonali tego funkcjonariusze lub pies, który jedynie zaznacza paczki. - Rewizję osobiście przeprowadzają funkcjonariusze, którzy w tym wypadku zachowali się zgodnie z obowiązującymi procedurami - wyjaśnia Stróżyński.
Jednocześnie w odpowiedzi na nasze pytania IAS informuje, że zgodnie z regulaminem Poczty Polskiej w paczkach nie mogą się znaleźć narkotyki, materiały wybuchowe czy zwierzęta, ale także rzeczy łamliwe i kruche. Ponadto w sytuacji, gdy przeprowadzana jest rewizja przesyłek, przy czynnościach obecny może być nadawca lub odbiorca przesyłki. W tym przypadku takiego świadka nie było ze względu na późną porę - kontrola odbywała się po godz. 2 w nocy.