Policja korzysta z pomocy "jasnowidza". Choć on sam przyznaje: Często się mylę

Bestialskie morderstwa, zaginięcia, nierozwiązane zagadki - kiedy policja utyka w martwym punkcie, zdarza się, że bliscy ofiar dzwonią do jasnowidza. Bywa jednak i tak, że to sami funkcjonariusze chwytają za słuchawkę, chociaż rzadko mówią o tym głośno.

Grudzień ubiegłego roku. Do rzeki Wisłok wpada rozpędzone daewoo tico z trzema nastolatkami i dwoma mężczyznami. Cała piątka ginie na miejscu. Bliscy ofiar nie od razu jednak wiedzą o tym, co się stało. Zgłaszają na policję zaginięcie.

Po kilku dniach wrak samochodu zostaje odnaleziony. W sprawie zabiera głos najpopularniejszy w Polsce jasnowidz Krzysztof Jackowski.

Zwróciła się do mnie rodzina jednej z dziewczyn. Przesłano mi trzy zdjęcia z sugestią, że dziewczyny uciekły z domu. Kiedy przyjrzałem się tym zdjęciom, doznałem przygnębienia. Wyraźnie poczułem, że stało się coś strasznego, że oni są w wodzie

- mówił Jackowski w wypowiedzi opublikowanej na profilu na Facebooku.

- Jechali polną drogą wzdłuż rzeki, w samochodzie było tłoczno. Nagle samochód wpadł w poślizg i wleciał prosto do rzeki. Wydrukowałem mapę, naznaczyłem miejsce i wysłałem do rodziny. Te poszukiwania zaczęły się tam tylko dlatego, że to ja wskazałem to miejsce - podkreślał Jackowski.

Wersję mówiącą o istotnej roli jasnowidza w poszukiwaniach potwierdzali w medialnych wypowiedziach sołtys i wójt gminy Tryńcza. Bardziej sceptyczna była podkarpacka policja, która stwierdziła, że podawane przez jasnowidza informacje były „bardzo ogólne” i „obejmowały obszar kilkudziesięciu hektarów”. Jackowski twierdzi jednak, że odległość między punktem, który wskazał na mapie a miejscem odnalezienia samochodu to 180 metrów.

Policja ostrożnie o jasnowidzach

Po głośnej sprawie z Tryńczy usiłuję dowiedzieć się, jak często funkcjonariusze policji korzystają z pomocy jasnowidzów.

Zwracam się z prośbą o dane do Komendy Głównej Policji i komend wojewódzkich. Policjanci nie chcą szerzej komentować swoich kontaktów z jasnowidzami. Jeśli przyznają się do korzystania z ich pomocy, to najczęściej nie z własnej inicjatywy, a za czyimś pośrednictwem. W kilku przypadkach stwierdzili, że pomoc jasnowidzów nie okazała się przydatna.

Korzystamy z różnych źródeł informacji, staramy się wyczerpać wszelkie możliwości - zdarza się, że weryfikujemy również informacje przekazywane przez jasnowidza. Nigdy nie gromadzono danych w zakresie współpracy jednostek policji z „jasnowidzami” poprzez dokumentowanie ich np. w formie rejestru

- odpowiada nam mł. insp. Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.

Ciarka twierdzi, że kontakty z jasnowidzami są inicjowane zazwyczaj przez członków rodzin zaginionych lub ofiar zabójstw. Rzecznik przekonuje, że policjanci mają w tej kwestii wolną rękę, nie ma żadnych wewnętrznych wytycznych w tej kwestii.

„Małopolska policja nie korzysta z pomocy jasnowidzów” - informuje z kolei w lakonicznym e-mailu mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Szybko jednak zwracam uwagę inspektorowi, że to nieprawda, bo 6 lat temu media rozpisywały się o udziale jasnowidza w poszukiwaniach mordercy Małgorzaty Szabatowskiej, pracownicy banku z Krakowa.

Rzecznik w końcu przyznaje, że do jasnowidza udali się wtedy policjanci z Wydziału Kryminalnego KWP. „Odbywało się to w ramach czynności operacyjnych, w związku z czym szczegóły tych działań nie mają ma charakteru informacji publicznej” - ucina mł. insp. Gleń. Dodaje, że na przestrzeni ostatnich kilku lat podobnych przypadków nie było. 

W naszym województwie pomoc ,,jasnowidza" nigdy nie przyczyniła się do odnalezienia osoby zaginionej. Policjanci ostatni raz skorzystali z takiej pomocy w 2015 roku. Chodziło o kobietę, która zaginęła w 2008 roku. Niestety jego ustalenia nie przyczyniły się do odnalezienia tej osoby

- informuje Komenda Wojewódzka Policji w Opolu.

W ostatnich latach w kilkunastu sprawach bliscy osób zaginionych korzystali z pomocy jasnowidzów. Informacjami uzyskanymi od tych osób dzielili się z policją. Zazwyczaj informacje miały charakter ogólny, żadna z nich bezpośrednio nie przyczyniła się do odnalezienia osoby czy rozwiązania sprawy

- twierdzi nadkom. Marta Tabasz-Rygiel z KWP w Rzeszowie.

Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie przytacza przykład poszukiwań zaginionego mieszkańca Luchowa Górnego, 43-letniego Tomasza Świtały. Po sugestii jasnowidza przeszukano dna lokalnych stawów. Bez rezultatu.

Pozostałe komendy w mailach odpowiadają: nie prowadzimy statystyk, weryfikujemy każde informacje, nawet te od jasnowidza. Zero konkretów.

Podziękowania dla Jackowskiego

W medialnych doniesieniach o jasnowidzach najczęściej pojawia się nazwisko Krzysztofa Jackowskiego, najsłynniejszego obecnie polskiego jasnowidza. Wchodzę na jego oficjalną stronę internetową. Publikuje tam archiwalne policyjne dokumenty, podziękowania, z których wynika jednoznacznie, że do kontaktów z funkcjonariuszami dochodziło. I, co ciekawe, policjanci w tych dokumentach o pracy Jackowskiego wypowiadają się co najmniej pozytywnie.

Pismo Komendanta Powiatowego Policji w Gnieźnie. 2005 rok. W dokumencie policja „potwierdza fakt korzystania” z pomocy Jackowskiego przy poszukiwaniu zaginionego Stefana G. „Określone przez Pana miejsce znajdowania się zwłok potwierdziło się i pozwoliło na prawidłowe ukierunkowanie prowadzonej akcji nurkowej w jeziorze Ostrowite, wynikiem czego wydobyto zwłoki”.

Kolejne pismo. 2006 rok, Komenda Powiatowa Policji w Pińczowie. Sprawa zaginięcia Adama B. „Podane przez Pana fakty dot. śmierci zaginionego, miejsca znajdowania się zwłok oraz charakterystyka terenu i lokalizacji w kompleksie leśnym potwierdziły się. Serdecznie dziękujemy za udzieloną pomoc” - pisze ówczesny komendant.

2007 r. Komenda Powiatowa Policji w Grodzisku Mazowieckim dziękuje Jackowskiemu za pomoc przy poszukiwaniach zwłok zaginionego Grzegorza K:

Dzięki Pańskiej pomocy, o którą zwróciła się rodzina, odnaleziono zwłoki zaginionego. Było to możliwe na podstawie podanego przez Pana opisu miejsca, w którym mają znajdować się zwłoki z podaniem jego charakterystycznych elementów. Serdecznie dziękuję za okazaną pomoc.

W piśmie z 2008 r. komendant z Ełka dziękuje za wskazanie miejsca znajdowała zwłok Marka K. „Pańskie wskazówki pozwoliły na zaoszczędzenie trudu i wysiłku licznych policjantów zaangażowanych w akcję poszukiwawczą. Dzięki tym radom został skrócony okres bólu i niepokoju rodziny zaginionego”.

Jedno z pism pochodzi od komendanta komisariatu policji w Pelplinie, Wojciecha Chojnackiego. W piśmie czytamy, że w czerwcu 2009 r. kilka dni po zaginięciu odnaleziono ciało Stanisława G. „Zostało ujawnione na kracie kanału derywacyjnego w rzece Wierzycy, kilkaset metrów od wskazywanego przez Pana miejsca”.

Dzwonię do komendanta, żeby dopytać po latach o tę sprawę. Chojnacki jest ostrożny w kategorycznym stwierdzaniu, że to właśnie pomoc Jackowskiego pomogła w odnalezieniu Stanisława G. Przekonuje, że ciało znaleziono by i tak, bo zatrzymało się na śluzie.

- Wystarczy wyszukać w internecie Pelplin, by zobaczyć, jakie jest zagospodarowanie przestrzenne miasta, że płynie tu rzeka. Osoba zaginiona nie będzie leżała przecież w miejscach publicznych. Określenie, że zaginiony może być w zaroślach lub w rzece, jest dość oczywistym wnioskiem. Można dyskutować, czy kilkaset metrów różnicy między punktem wskazanym przez pana Jackowskiego a miejscem odnalezienia zwłok to dużo czy mało - mówi komendant.

„Bach!, bach!, bach! - i koniec"

W trakcie przygotowywania tego tekstu ukazała się książka Krzysztofa Janoszki „Jasnowidz na policyjnym etacie”. Zebrane w niej materiały także wskazują na to, że Jackowski bywa dla policjantów ważnym źródłem informacji.

Pamiętam jedną z głośniejszych spraw, podwójne zabójstwo w Będzinie. Przyjeżdżają do mnie policjanci, przez jakiś czas z nimi gadam, potem wychodzą. Po prostu wyprosiłem ich z mieszkania. Dali mi dwie godziny i dwa wory popalonych ciuchów – aż w domu cuchnęło. Nawet ich nie próbowałem rozwiązać, bo były zaplombowane. Przez godzinę i czterdzieści pięć minut – lipa! Nic. Zupełnie nic! (...) Oderwałem wzrok od telewizji, spojrzałem na środek pokoju i... coś się stało. To było tak: bach!, bach!, bach! – i koniec. Zapisuję coś na kartce. Skończyłem. Policjanci pukają do drzwi. Mówię do córki: „Monika, to na pewno lipa, ale daj im tę kartkę i niech jadą. Nic od nich nie chcę. Po prostu nie czułem tej sprawy”. A jednak to, co zapisałem na papierze, okazało się prawdą. Wszystko się zgadzało

- opisuje Jackowski w książce.

Miesięcznik „Policja 997”, wydawany przez Komendę Główną Policji, w czerwcu 2013 r. opisywał tę sprawę. Policjanci usiłowali rozwikłać zagadkę podpalenia kamienicy w Będzinie, do którego doszło 7 lat wcześniej.

Decyzję o współpracy z Krzysztofem Jackowskim podjął ówczesny zastępca komendanta powiatowego policji, mł. insp. Zbigniew Klimus. - Po ugaszeniu kamienicy znaleziono dwa ciała, a sekcja wykazała, że była to właścicielka kamienicy i lokator. Mieli obrażenia wskazujące na zabójstwo, ale brakowało motywu. Długo prowadziliśmy tę sprawę i wszystko, co się dało zrobić, zrobiliśmy, więc zdecydowałem, że skorzystamy z wiedzy jasnowidza. Przełożeni kręcili nosami, ale ja byłem pewien tej decyzji - opowiadał.

Jackowski wskazał świadka, o którego powinni rozpytać policjanci. - Pojechaliśmy tam. Świadek czekał na policję, mówił, że męczył się z wydarzeniem, które widział. Dzięki informacjom od Krzysztofa Jackowskiego zatrzymani zostali dwaj zabójcy. Zostali skazani na podstawie poszlak - relacjonował mł. insp. Klimus.

"Mogę się mylić"

Dzwonię do Krzysztofa Jackowskiego. - Moje kontakty z policją nie są częste. Było ich kilkadziesiąt na przełomie dwudziestu kilku lat. Dość często mam za to kontakt pośredni z funkcjonariuszami, jeśli rodzina zwraca się do mnie np. z prośbą o znalezienie zwłok - mówi mi Jackowski.

Twierdzi, że nigdy nie oczekiwał od policjantów, żeby chwalili się współpracą z nim. Przekonuje też, że od policji nigdy nie bierze pieniędzy.

Przyznaje, że nawet w połowie przypadków jego przewidywania nie pokrywają się z rzeczywistością. - Ostrzegam osoby, które się do mnie zwracają, że mogę się mylić. Nie mam na to wpływu logicznego, to jest jakieś poczucie. Nie mam pewności, że mówię prawdę.

Dzwonisz na 112 i co dalej? Te rzeczy musisz powiedzieć, żeby szybko i sprawnie wezwać pomoc

Więcej o: