Gdańska policja szuka osoby lub osób, które zniszczyły tabliczki z nazwą ulicy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ale po kolei. Wszystko zaczęło się od PiS-owskiej ustawy dekomunizacyjnej, która zakłada zmiany nazw i patronów ulic, którzy kojarzą się z PRL. W Gdańsku ulica Dąbrowszczaków została - decyzją wojewody - przemianowana na ul. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie wszystkim się to spodobało. Część mieszkańców uważa, że decyzja została podjęta wbrew ich woli i nie uznaje nowej nazwy.
- Przedmiotem sprawy nie są żadne nazwiska. To jest hucpa!. Ta ustawa gwałci konstytucyjną zasadę decentralizacji państwa i samodzielność samorządu terytorialnego - grzmiał prezydent miasta Paweł Adamowicz.
Tabliczki z nazwą ulicy "Prezydenta Lecha Kaczyńskiego" nie przetrwały - jak podkreślają lokalne media - nawet doby. Zostały zasłonięte, a jedna - zamalowana czarnym sprejem. I tu do akcji wkracza policja, która szuka teraz sprawców dewastacji.
Jak donoszą na Facebooku mieszkańcy Gdańska, pomazana tablica została zdemontowana, a inne - odsłonięte.
Co ważne, kary grożą nie tylko za niszczenie tablic, ale nawet za ich zasłanianie. Portal wPolityce.pl cytuje Karinę Kamińską z gdańskiej policji, która Polskiej Agencji Prasowej powiedziała, że pierwszym wykroczeniem jest zasłonięcie znaków drogowych, drugim zaś niszczenie mienia. Straty wyceniono na 420 zł. Sprawców dewastacji szukają funkcjonariusze.
Dąbrowszczacy, których z nazwy ulicy próbuje usunąć wojewoda, to członkowie brygady im. Jarosława Dąbrowskiego. Stanowiła ona cześć wspieranych i koordynowanych przez ZSRR Brygad Międzynarodowych, walczących w Hiszpanii przeciwko faszystom generała Franco.
Zmiana nazwy ulicy Dąbrowszczaków w ramach dekomunizacji budziła sprzeciw także w Warszawie. Na stronie inicjatywy Łapy precz od Dąbrowszczaków czytamy:
Ochotnicy i ochotniczki Brygad Międzynarodowych szanowani są na całym świecie, jako ci, którzy pierwsi stanęli do zbrojnej walki z międzynarodowym faszyzmem. “Jeśli dziś padnie Madryt, to jutro padnie Warszawa” - przepowiadali Dąbrowszczacy od 1936 roku i niestety nie pomylili się. W czasach, kiedy powracają tendencje nacjonalistyczne i ksenofobiczne, pamięć o nich jest szczególnie ważna. Próba jej wymazywania pod pretekstem tzw. “dekomunizacji” to manipulacja będąca elementem szerszego procesu eliminowania upamiętnień związanych z ruchami lewicowymi