Nel trafiła do warszawskiego szpitala przy ul. Niekłańskiej 23 grudnia 2017 roku. Miała sepsę i zapalenie płuc. Lekarze wypisali ją 5 stycznia br., mimo że wiedzieli, iż w klatce piersiowej dziewczynki znajduje się 21-milimetrowa igła. W domu stan dziewczynki drastycznie się pogorszył, więc rodzice wrócili do szpitala po trzech godzinach. Nel przyjęto na oddział intensywnej terapii. Musiała oddychać za pomocą respiratora.
Dziewczynkę przeniesiono do szpitala przy ul. Żwirki i Wigury, gdzie lekarze najpierw próbowali usunąć igłę za pomocą bronchoskopii. Zabieg się nie udał, więc podjęto decyzję o operacji.
Przed operacją matka Nel w rozmowie z dziennikarzami „Uwagi” tłumaczyła, że ryzyko jest duże.
W pięciostopniowej skali anestezjolodzy oceniają zagrożenie na cztery. (Nel) Może umrzeć podczas operacji
- mówiła Olga Guz.
Operacja nie powiodła się - okazało się, że igła nie znajduje się w płucu, jak początkowo myślano, a w oskrzelach dziewczynki. Kolejną próbę lekarze będą mogli podjąć dopiero za kilka lat, gdy Nel podrośnie.
Jak igła znalazła się w oskrzelach dziewczynki? Nel urodziła się z wielowadziem. Dziecko nie chodzi, ma problemy ze słuchem i wzrokiem, a także oddycha przez rurkę tracheostomijną. Najprawdopodobniej właśnie tą drogą igła dostała się do oskrzeli dziewczynki.
Matka dziecka ma żal do lekarzy, że wypuścili jej córkę do domu w takim stanie. Szpital twierdzi, że przekazał jej informację o ciele obcym w organizmie dziecka, jednak w dokumentach, którymi dysponuje matka, brakuje tego opisu.
Sprawa trafiła do prokuratury po zgłoszeniu ze strony szpitala. - Wskazywał na problemy związane z opieką nad małoletnią pokrzywdzoną, które mogą leżeć po stronie matki dziecka - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. Dodał, że postępowanie jest prowadzone pod kątem narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia wskutek niewłaściwej opieki w domu, a także w zakresie ewentualnego błędu medycznego popełnionego w szpitalu.