Zenon M. w hodowli "Leśny Raj" w Nowej Świdnicy trzymał owczarki belgijskie. Kiedy obrońcy zwierząt zobaczyli to miejsce, byli wstrząśnięci. "Piekło" - określiła w rozmowie z TVN24 Katarzyna Michalak ze Schroniska Przylasek. W rozwalającym się domu, wśród śmieci wolontariusze znaleźli suczkę z małymi. Była przywiązana łańcuchem.
Zwierzęta zostały odebrane. Sąd pierwszej instancji skazał go za znęcanie. Psy znalazły tymczasowy dom w schronisku. M. twierdził jednak, że się nad zwierzętami nie znęcał. W portalu eluban.pl tłumaczył, że suczkę przywiązywał "łańcuszkiem", kiedy wychodził na długo.
- Robię to dlatego, że kiedyś suka przeniosła szczeniaki ze swojego legowiska na moją pościel. Dwa lub trzy psy, które są przy domu na łańcuchach codziennie wieczorem wyprowadzam za wioskę na spacery, aby pobiegały. Gdy wracamy zapinam je znowu na łańcuchy, albo gdy jest zimno zabieram je do domu - mówił lokalnym dziennikarzom.
Zenon M. chciał odzyskać psy. I wygląda na to, że tak się stanie.
19 stycznia 2018 r. Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze uniewinnił Zenona M. i zdecydował, że psy mają do niego wrócić - podaje stowarzyszenie Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
Organizacja, która uważa tę decyzję za skandaliczną, zapowiada, że będzie wnioskować u samego Zbigniewa Ziobry o kasację do Sądu Najwyższego. Na swoim Facebooku obrońcy zwierząt przyznają jednak, że szanse, by psy nie wróciły do Zenona M. są niewielkie. "Ze smutkiem zmuszeni jesteśmy poinformować, że mamy bardzo niewielkie możliwości prawne, by uratować zwierzęta, które na dniach, decyzją sądu, zostaną odebrane przez właściciela ze Schronisko Przylasek" - czytamy.
Przypomnijmy, że od stycznia prawo przewiduje większe kary za znęcanie się nad zwierzętami.