Do zdarzenia doszło w środę w Szczyrku. Policję poinformował jeden z uczestników stoku, któremu zachowanie instruktora wydało się podejrzane. W oświadczeniu policji czytamy, że instruktor jeździł z dzieckiem przez ponad 2 godziny.
Z relacji świadków wynikało, że instruktor w czasie zjazdu wyrzucał do lasu puste butelki. Za nim jechał mały kursant. Podejrzane zachowanie mężczyzny i jego niebezpieczna jazda wzbudziły zainteresowanie innych narciarzy, którzy natychmiast zareagowali
- czytamy. Narciarka, która jako pierwsza zauważyła pijanego instruktora, zwróciła mu uwagę. Wówczas mężczyzna zaczął uciekać. Kobieta zajęła się 5-latkiem, a chwilę później przekazała pod opiekę matki.
W tym czasie jeden ze snowboardzistów rzucił się w pościg za pijanym instruktorem. Zatrzymał go i przekazał policjantom z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Bielsku-Białej, którzy pełnili służbę na stoku.
Po zbadaniu alkomatem okazało się, że 30-latek w wydychanym powietrzu ma ponad 3,6 promila alkoholu. W trakcie interwencji mężczyzna zachowywał się agresywnie i wulgarnie wobec funkcjonariuszy. Został obezwładniony, zakuty w kajdanki i przewieziony do policyjnej izby wytrzeźwień.
W sprawie 30-latka trwa postępowanie o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Grożą mu trzy lata więzienia. Mężczyzna odpowie też za naruszenie zapisów ustawy o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach oraz na zorganizowanych terenach narciarskich. Jej przepisy zabraniają korzystania ze stoków w stanie nietrzeźwości. Instruktor odpowie też za złamanie obowiązku zachowania trzeźwości w trakcie pełnienia czynności zawodowych.