"Ministerstwo mnie spławiło". MSZ odpowiada na zarzuty siostry Mackiewicza

Placówki dyplomatyczne w Islamabadzie podjęły natychmiastowe działania - tak MSZ odpowiada na pretensje Małgorzaty Sulikowskiej, siostry himalaisty Tomasza Mackiewicza, ws. akcji na Nanga Parbat. Kobieta twierdziła, że na początku bezskutecznie prosiła resort o pomoc.

Siostra Tomasza Mackiewicza, Małgorzata Sulikowska, w rozmowie z portalem Onet.pl zarzuciła polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych, że zwlekało z akcją ratunkową na Naga Parbat, gdzie utknęli Mackiewicz i Francuzka Elizabeth Revol.

– Gdyby helikopter wystartował dzień wcześniej, mogłoby to znacząco poprawić sytuację. (...) Pakistańczycy odmówili wysłania śmigłowca bez gwarancji finansowej. Na początku MSZ odmówiło udzielenia tej gwarancji. Powiedzieli, że nie ma prawa mówiącego o tym, że rząd polski zakłada kwotę pieniędzy na ratunek Polaka. Po kilku godzinach okazało się, że jednak można. Ale te kilka godzin straciliśmy. (...) Wydzwaniałam do MSZ od rana. Żałuję, że nie nagrywałam tych rozmów. (...) Ministerstwo mnie spławiło - mówiła Sulikowska.

Resort, również za pośrednictwem Onet.pl, odpowiedział siostrze Tomasza Mackiewicza. Ministerstwo podkreśla, że polskie i francuskie placówki dyplomatyczne w Islamabadzie podjęły "natychmiastowe działania" z chwilą uzyskania informacji dotyczących Mackiewicza i Revol.

- Minister Spraw Zagranicznych RP powziął decyzję – w porozumieniu z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów – o udzieleniu wsparcia finansowego natychmiast po otrzymaniu prośby w tej sprawie ze strony naszej placówki zagranicznej, tj. w dniu 26 stycznia br. - podaje resort.

Nanga Parbat. Akcja ratunkowa

Zespół polskich himalaistów, który wcześniej działał na K2, uratował na Nanga Parbat Francuzkę Elisabeth Revol, która skrajnie wycieńczona utknęła na wysokości ponad 6 tysięcy metrów nad poziomem morza, próbując schodzić w dół mimo odmrożonych rąk i nóg.

Ratownikom nie udało się dotrzeć do jej partnera wspinaczkowego Tomasza Mackiewicza, który po zdobyciu Nanga Parbat stracił siły, nabawił się ślepoty śnieżnej, odmrożeń i nie był w stanie zejść z wysokości ponad 7 tysięcy metrów nad poziomem morza.

W akcji uczestniczyli członkowie narodowej zimowej wyprawy na K2 - Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala. Himalaiści, wyposażeni w sprzęt wspinaczkowy i pełny ekwipunek zostali przetransportowani helikopterem z bazy pod K2 do miejscowości Skardu, a później odlecieli w kierunku Nanga Parbat. Ostatecznie ekipie ratunkowej udało się dokonać desantu na wysokości około 4900 metrów na poziomie morza, w okolicy obozu pierwszego.

Najlepiej zaaklimatyzowani himalaiści - Adam Bielecki i Denis Urubko, o około 17.30 czasu miejscowego zaczęli wspinaczkę drogą Kinshofera. Jednocześnie w okolicy miejsca desantu Jarosław Botor i Piotr Tomala rozbili obóz pierwszy.

Revol uratowana, bez szans dla Mackiewicza

Około godz. 2 w nocy Bielecki i Urubko, po pokonaniu 1100 metrów w górę, nawiązali kontakt z Elisabeth Revol na wysokości około 6100 metrów nad poziomem morza. Natychmiast udzielili jej pomocy, podając ciepłe płyny i leki.

Francuzka przekazała ratownikom informacje na temat Tomasza Mackiewicza, którego, po zejściu ze szczytu, pozostawiła w szczelinie lub namiocie na wysokości około 7280 metrów nad poziomem morza. Według Revol Mackiewicz był w ciężkim stanie: miał odmrożoną twarz i kończyny, zapadł na ślepotę śnieżną, nie mógł się sam poruszać i nie było z nim kontaktu.

Po uzyskaniu tych informacji i po konsultacji radiowej i telefonicznej zespół ratunkowy odstąpił od próby dotarcia do Tomasza Mackiewicza i skoncentrował się na ratowaniu zdrowia i życia Elisabeth Revol. Himalaiści zdecydowali się na biwak, przy silnym wietrze i temperaturze na poziomie -35 stopni Celsjusza. Po czterech godzinach Bielecki i Urubko opuścili Francuzkę na linach do podstawy ściany. Później helikoptery zabrały polski zespół spod Nanga Parbat. Francuzka trafiła do szpitala w Islamabadzie, ratownicy wrócili do Skardu. Cała akcja trwała 28 godzin.

Więcej o: