Pani Diana nie czuła ruchów dziecka, lekarz uspokajał. Dziś jej córka nie widzi i nie słyszy

Prokuratura wyjaśnia sprawę porodu, do którego doszło w szpitalu w Sulechowie - informuje "Uwaga" TVN. Mimo podwyższonego tętna płodu lekarz zwlekał z przeprowadzeniem cesarskiego cięcia. Dziecko urodziło się niepełnosprawne.

Pani Diana na cztery dni przed porodem zgłosiła się do szpitala w Sulechowie. Była zaniepokojona, nie czuła ruchów córki, która wkrótce miała przyjść na świat - informuje w reportażu "Uwaga" TVN.

Badanie KTG monitorujące akcję serca płodu wykazało podwyższone tętno. Lekarz uspokajał jednak kobietę i przekonywał, że dziecko po prostu wyczuwa jej stres. Nie zdecydował o podłączeniu KTG na stałe, a tak według położniczych standardów powinien był zrobić. Pani Diana upewniała się, czy jej córce nic nie grozi. Położnik zapewniał, że wszystko jest w porządku.

Sara pod opieką rodziców

Kolejny monitoring przeprowadzony nad ranem również wykazał podwyższone tętno. Ordynator, który przyszedł wówczas na dyżur, stwierdził, że stan dziecka jest zły i kobieta od razu trafiła na salę operacyjną.

Mała Sara urodziła się w stanie krytycznym, dziewczynka nie słyszy i nie widzi. Doszło do niedotlenienia mózgu. Rodzice opiekują się dzieckiem w domu. Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie.

Położnik odmówił komentarza przed kamerami. Ordynator oddziału położniczego nie chciał szerzej odnosić się do sprawy. Stwierdził jednak, że "sprzęt do monitoringu jest, ale gdzieś coś umknęło. Albo lekarz, który jest doświadczony, czegoś nie zauważył".

Więcej o: