Bunt policjantów z Katowic. Mają dość i nie chcą już ochraniać miesięcznic smoleńskich

Po grudniowej miesięcznicy smoleńskiej policjanci z Katowic na łamach "Wyborczej" zapowiedzieli, że jeśli znowu będą musieli jechać do Warszawy, to masowo pójdą na zwolnienia. Poskutkowało.

Katowiccy policjanci z prewencji od dawna pomagają w Warszawie. Brali udział w zabezpieczeniu m.in. papieskich pielgrzymek, szczytu NATO na Stadionie Narodowym czy wizyty Donalda Trumpa w stolicy.

-  Za każdym razem na trzy dni wypadamy ze służby patrolowej w miastach aglomeracji katowickiej - argumentowali śląscy funkcjonariusze. Przez ostatnie pół roku na warszawskie Krakowskie Przedmieście pojechało ich 625. By zabezpieczać obchody miesięcznicy smoleńskiej.

W grudniu się zbuntowali. Zagrozili zwolnieniami lekarskimi, jeśli w styczniu znowu pojadą do Warszawy.

- Zapotrzebowanie na siły konieczne do zabezpieczenia składa komenda stołeczna, a sztab Komendy Głównej Policji wskazuje jednostki, które wysyłają do Warszawy policjantów. Tym razem nie dostaliśmy polecenia, aby skierować tam naszych funkcjonariuszy - tłumaczy w rozmowie z "Wyborczą" podinspektor Aleksandra Nowara, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Policjanci ripostują. - Dowódcy w prywatnych rozmowach przekonywali nas, żeby nie wygłupiać się z tymi zwolnienia lekarskimi. W końcu chyba się wystraszyli się i nie chcieli ryzykować wizerunkowej wpadki - mówią.

Jak relacjonują, w piątek dowódca, ogłosił, że nie jada na obchody miesięcznicy.  - W tej sytuacji możemy robić prywatne plany na wtorek, środę i czwartek - dodają.

83. miesięcznica smoleńska. Kaczyński: Żadne krzyki nie pomogą! My tutaj zwyciężymy!

Więcej o: