Rejestr gwałcicieli i pedofilów otwarty dla każdego uruchomiono 1 stycznia po północy. By z niego korzystać, nie trzeba się nigdzie logować, ani zakładać konta. Do jego przeszukiwania są natomiast niezbędne dane osoby, którą chcemy sprawdzić. W publicznym rejestrze umieszczono szczegółowe informacje dotyczące 768 osób. Są tam ich imiona i nazwiska, zdjęcia, a także dane o miejscu aktualnego pobytu.
Obok publicznego rejestru funkcjonuje też drugi, z ograniczonym dostępem. Mogą z niego korzystać przede wszystkim służby oraz instytucje zajmujące się opieką nad dziećmi. Umieszczono w nim dane 2614 osób. Oprócz sprawców ujętych w publicznym rejestrze, są tam także nazwiska tych, którzy przed 1 października 2017 roku dopuścili się zgwałcenia osób w wieku od 15 do 18 lat.
Marek Lisiński, prezes fundacji Nie lękajcie się, która niesie pomoc ofiarom nadużyć seksualnych, w tym molestowanym przez osoby duchowne, powiedział w rozmowie z NaTemat, że w rejestrze nie ma księży skazanych za pedofilię.
- W naszym rejestrze jest ponad 50 księży, którzy zostali już prawomocnie skazani m.in. za gwałty. Niektórzy z nich wciąż siedzą w więzieniu, inni są już na wolności. Szukałem ich nazwisk, ale nie ma ich w tym rejestrze. Mam nadzieję, że chociaż są w tym drugim, utajnionym rejestrze - mówi Lisiński.
Chodzi m.in. o takie osoby, jak ksiądz Roman B., który podstępnie wywiózł od rodziców 13-letnią Kasię, więził ją i przez kilkanaście miesięcy gwałcił. Przed rokiem pisała o nim reportażystka "Dużego Formatu" Justyna Kopińska. Wówczas pedofil odprawiał msze w wielkopolskim Puszczykowie i korespondował z dziećmi na Facebooku.
Inny głośny przypadek to ksiądz Paweł K., który odsiaduje siedmioletni wyrok za wykorzystywanie seksualne trzech chłopców. W grudniu 2012 roku zameldował się z 13-letnim chłopcem w pokoju, a zaniepokojona obsługa wezwała policję. Okazało się, że ksiądz miał już sprawę karną za posiadanie dziecięcej pornografii. W chwili zatrzymania miał przy sobie pendrive'a z treściami dla pedofilów. Matka duchownego zwróciła się do prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawienie, a list poparcia napisał proboszcz parafii, w której kiedyś pracował.
Ministerstwo Sprawiedliwości pytane o brak księży w rejestrze wyjaśnia, że sprawcy przestępstw nie są kategoryzowani według zawodów, a przypadki wielu księży nie kwalifikują się do umieszczenia w rejestrze jawnym. W przypadku przestępstw popełnionych przed 1 października 2017, do rejestru trafiają wyłącznie skazani za gwałt na osobie poniżej 15 roku życia lub starszych, ale ze szczególnym okrucieństwem.
I tak ksiądz Paweł K. nie pojawia się w rejestrze, bo został skazany za tzw. "inne czynności seksualne". Jednocześnie ksiądz Roman B. powinien zostać w nim uwzględniony, ale ustawodawca przewidział furtkę - każdy skazany może w ciągu dwóch miesięcy od wejścia ustawy w życie złożyć wniosek o nieupublicznianie jego danych i wizerunku. Taki wniosek mógł złożyć ksiądz, który więził i gwałcił 13-letnią Kasię.