Według naszych ustaleń dziennikarze, którzy polecieli z premierem Mateuszem Morawieckim do Budapesztu, umówili się przed konferencją, że zadadzą premierom pytanie dotyczące uruchomienia przez Komisję Europejską artykułu 7 wobec Polski.
To standardowa sytuacja - zwykle organizatorzy wizyty narzucają liczbę pytań, a przedstawiciele mediów ustalają między sobą, które są z ich perspektywy najistotniejsze i kto je zada.
ZOBACZ TEŻ: Artykuł 7 uruchomiony. "Robimy to z bólem serca, ale Polska nie dała nam wyboru"
Jak udało nam się dowiedzieć, pytania od polskich dziennikarzy mieli zadać przedstawiciele TVP i Polskiej Agencji Prasowej.
- Pytania z naszej strony miały być dwa. Miały je zadać media publiczne: TVP i PAP. Jedno z pytań miało dotyczyć art. 7. Tak się umówiliśmy. I to pytanie nie padło. TVP tłumaczyło, że zostali poproszeni o zadanie pytania strony węgierskiej i się na to zgodzili. Łamiąc nasze dziennikarskie ustalenia - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl przedstawiciel polskich mediów, który był w Budapeszcie.
To samo potwierdziła druga osoba, która również była na miejscu:
Tuż przed konferencją jeden z przedstawicieli Centrum Informacyjnego Rządu zapytał dziennikarzy, którzy mieli zadawać pytania, o co będą pytać, po czym stwierdził »OK«. Następnie przekazał pytania od dziennikarzy, w tym o art 7., do otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego i chyba oni stwierdzili, by o te sprawę nie pytać
Z dwóch niezależnych źródeł dowiedzieliśmy się, że pytanie o art. 7 miała zadać przedstawicielka TVP Info.
- O artykuł 7 miała pytać dziennikarka TVP Info. Nie wiem, czy pytanie zablokowało CIR, czy jej redakcja. Co chwilę odbierała telefon. Wychodziło na to, że z redakcji. Po kilkunastu minutach powiedziała, że nie będzie pytała o art 7. - przekazał nasz informator.
Poprosiliśmy o komentarz dziennikarkę TVP Info, która była na miejscu. Czekamy na odpowiedź.
Podczas konferencji prasowej premierów Polski i Węgier Małgorzata Gałka z TVP Info zapytała premierów o współpracę gospodarczą, uściśliła pytanie dziennikarza z Węgier o sojusz Europy Środkowej pod przywództwem Polski i Węgier, a premiera Viktora Orbana zapytała o obawy i recepty Węgier po Brexicie.
O kwestię zablokowania pytania o artykuł 7 zapytaliśmy przedstawicieli Centrum Informacyjnego Rządu, którzy byli w Budapeszcie. Zaprzeczyli, że taka sytuacja zaistniała.
Dawid Dziama z CIR podkreślił w rozmowie z Gazeta.pl, że wskazywanie dziennikarzy, którzy z danej strony - w tym przypadku polskiej lub węgierskiej - zadają pytania, to norma podczas takich wizyt. W tym przypadku wybrano dziennikarzy PAP i TVP Info.
Zapytaliśmy, czy przedstawiciele innych mediów nie mieli pretensji, że pytania padną tylko ze strony mediów publicznych. Usłyszeliśmy zapewnienie, że nie.
Przedstawiciel CIR zapewnił, że Centrum nie ingeruje w pytania dziennikarzy. Zaznaczył jednak, że powinny one dotyczyć tematów związanych z wizytą.
Sprawa zaczęła być komentowana przez innych dziennikarzy na Twitterze. Wojciech Mucha z "Gazety Polskiej" napisał: "Dlaczego TVP Info ani ten drugi co się nie przedstawił, nie pytają o art 7? Że Węgrów to nie interesuje, to ja wiem. Ale nas tak".
"Jak to możliwe, że na konferencji Morawieckiego i Orbana nie padło hasło artykuł 7? Premierzy i dziennikarze niezainteresowani?" - pytał Jerzy Haszczyński z "Rzeczpospolitej".
"Założę się, że CIR zabronił mediom narodowym pytać o to" - skomentował Kamil Dziubka z Onetu.
"Jeśli faktycznie nikt z dziennikarzy nie zapytał dziś premierów Węgier i RP o artykuł 7, to ta konferencja prasowa przeszła właśnie do historii dziennikarstwa" - skomentował konserwatywny Ośrodek Myśli Politycznej.
Artykuł 7 traktatu o Unii Europejskiej został uruchomiony wobec Polski pod koniec grudnia. To pierwszy taki przypadek w historii, gdy Unia sięga po ten środek. Umożliwia m.in. zastosowanie sankcji.
ZOBACZ TEŻ: Widmo unijnych sankcji nad Polską. Oto słynna 'opcja atomowa'