Do wypadku miało dojść 26 grudnia. Przewrócił się koń, który ciągnął wóz pełen turystów na trasie do Morskiego Oka. "Furman nie dość, że nie powiadomił Tatrzańskiego Parku Narodowego o przewróceniu się konia, to po tym jak koń wstał - załadował wóz turystami i pojechał dalej!!!" - czytamy we wpisie na FB Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva.
Zobacz: 5-letni Arek zawstydził turystów na wozach. Pokonał całą trasę do Morskiego Oka na wózku
Jej aktywiści apelują też do osób, który tego dnia były na szlaku o zgłaszanie się i pomoc w ustaleniu dokładnego przebiegu zdarzenia.
Zgodnie z obowiązującym prawem, w przypadku, gdy na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego dochodzi do podobnego zdarzenia, fiakier nie tylko powinien, ale i ma obowiązek powiadomić o wypadku dyrekcję TPN. A tak się nie stało.
"Niestety z telefonicznej rozmowy z pracownikiem Tatrzańskiego Parku Narodowego wynika, że nie wie on nic o wypadku, a więc również o stanie zdrowia konia" - czytamy na profilu fundacji Viva.
Działacze fundacji już zapowiedzieli, że o skandalicznym zachowaniu górala, który prowadził wóz na trasie do Morskiego Oka, powiadomią policję i będą domagali się dokładnego wyjaśnienia sprawy. Jest też wniosek do TPN w tej samej sprawie.
Fundacja pyta też, dlaczego konie ciągnęły po śniegu wozy zamiast znacznie lżejszych sań, w których można przewozić mniejszą liczbę pasażerów.