Kontrola biletów w Gdańsku skończyła się płaczem. A nawet gorzej. "Córka boi się jeździć autobusem"

Po kontrowersyjnej kontroli biletów matka 14-latki z Gdańska poruszyła niebo i ziemię. Udało się. Wezwanie do zapłaty zostało odwołane. Ale strach w dziecku pozostał.

Bulwersujący scenariusz kontroli biletów opisał "Dziennik Bałtycki". Dziennikarze przytaczają relację matki jednej ze skontrolowanych dziewczyn. Kobieta opisała, że 14-latka z koleżanką jechały autobusem numer 166, ich bilety były ważne jeszcze 5 minut. Wtedy pojawił się mężczyzna, który chciał skontrolować ich bilety. Jak mówi matka, dziewczyny bały się, bo zbliżył się do nich na niewielką odległość, ale nie miał identyfikatora. Skąd mogły wiedzieć, że to prawdziwa kontrola?

Kontrola biletów na długo zostanie w pamięci

Dziewczyny przestraszyły się mężczyzny i popłakały. Chciały wysiąść, ale ten zastawił im drogę i nie odpuszczał. W tym czasie straciły ważność i kontroler wystawił wezwanie do zapłaty: 134,90 zł, jeśli kara zostanie zapłacona w ciągu 7 dni, po tym terminie prawie 200 zł.

Jak opisuje "Dziennik Bałtycki" matka poruszyła niebo i ziemię. Pisała do Zarządu Transportu Miejskiego (bezskutecznie), do prezydenta Gdańska, do rzecznika praw dziecka, sprawę zgłosiła na policję. Kiedy sprawą zainteresowali się dziennikarze, ZTM anulował karę. 

Pieniądze to jedno, ale - jak mówi matka - dziewczynka boi się teraz jeździć autobusem. I trudno się dziwić. 

Inny bulwersujący przypadek kontroli biletów miał miejsce ostatnio w Bydgoszczy. Kerrie nie miała biletu w autobusie. Kontroler usiadł na niej i wykręcał ręce >>>

***

Byłeś świadkiem bulwersującej kontroli biletów? Jeżeli chcesz o tym opowiedzieć albo skomentować opisane sprawy? Pisz na adres: listydoredakcji@gazeta.pl

Więcej o: