Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na TVN aż 1,5 mln złotych kary. Za co? Za relacjonowanie wydarzeń w Sejmie i protestów na Wiejskiej w grudniu ubiegłego roku. Stacja miała w ten sposób naruszyć art. 18 ustęp 1 i 3 ustawy o radiofonii i telewizji poprzez propagowanie działań sprzecznych z prawem, polską racją stanu oraz sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Krytyczną opinię, na podstawie której KRRiT nałożyła karę, sporządziła Hanna Karp. Jest ona związana z imperium medialnym Rydzyka i zdaje się pałać do TVN szczególną niechęcią. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
W prawicowych mediach nierzadko występuje jako ekspertka od mediów. Tak stało się tym razem. Karp w rozmowie z serwisem wPolityce.pl wydała opinię na temat... swojego własnego raportu. Dziennikarz serwisu, nie informując, że rozmawia z autorką krytycznej opinii, jak gdyby nigdy nic zapytał wykładowczynię uczelni Tadeusza Rydzyka, czy w jej opinii nałożenie kary na stację to dobra decyzja.
W wypadku, za którą KRRiT postanowiła ukarać TVN24, mamy do czynienia, z sytuacją w której stacja zmieniła się w aktywną stronę sporu politycznego. Część jej przekazów stopniowo w miarę rozwoju wypadków, miało charakter podżegający, bardzo niebezpiecznie eskalujący wywoływany, także przez siebie, spór
- odpowiedziała Karp. Przekonywała też, że grzywna to "delikatne napomnienie". - Tę karę traktowałabym jako symboliczną, która będzie czerwonym światłem ostrzegawczym dla wszystkich stacji i dziennikarzy - stwierdziła i dodała, że KRRiT "działała ostrożne, żeby później nie być oskarżaną o stronniczość".
Jednak jej zdaniem taka kara to za mało. - Przede wszystkim potrzebny jest drugi krok - zmiany w prawie prasowym i prawie medialnym, bo to, które mamy, jest już dosyć anachroniczne. Jeśli nie zmieni się, w jakiś realny sposób, dyscyplinowania mediów w kierunku przestrzegania podstawowych norm i zasad pracy dziennikarskiej, to niewiele się w ich pracy zmieni - oceniła.
W krótkiej rozmowie Karp snuła też wizję tego, jak wydarzenia z końca ubiegłego roku przedstawiał TVN. I tak jej zdaniem widz miał obraz "anarchizacji Sejmu, użycia gazu i przemocy przez policję", co miało u nich mrozić krew. - To jest rzecz niedopuszczalna i jest niemożliwe, żeby jakakolwiek stacja telewizyjna zmieniała się w jawną i bezpośrednią tubę nawołującą niemal wprost do załamania prawnego porządku państwa i napaści na polityków - mówiła.