Do poronienia martwego płodu doszło w 18. tygodniu ciąży. Urodzenie drugiego z bliźniaków w tym momencie nie dawałoby mu szans na przeżycie - mówią lekarze Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie. Nadzieję na jego uratowanie dawał zabieg wyhamowania trwającego porodu. - To nowatorska procedura z niewielką szansą powodzenia - podaje Polsat News.
Jednak kobieta była zdecydowana na podjęcie próby ratowania ciąży, a lekarze - gotowi do wykonania zabiegu. Podkreślają, że ciężarna zdecydowała się na to pomimo tego, że wyhamowanie porodu i przedłużenie ciąży mogło wiązać się z bardzo poważnymi konsekwencjami dla jej zdrowia.
Zabieg się powiódł, a stan kobiety pozostawał dobry przez kolejne tygodnie. Jednak w macicy kobiety pozostało łożysko i pępowina pierwszego płodu. W 30. tygodniu zaczęły się powikłania, m.in. krwawienie z dróg rodnych. 27 listopada kobieta urodziła wcześniaka - ważącą 1,55 kg dziewczynkę. Jej stan tuż po urodzeniu był ciężki, ale udało się go ustabilizować.