Sześcioosobowa rodzina z Turzy Wielkiej w woj. warmińsko-mazurskim od kilku dni nocuje w ośrodku Caritasu. Małżeństwo z czwórką dzieci do domu nie chce wrócić, bo, jak twierdzi, dochodzi tam do paranormalnych zjawisk - podaje "Gazeta Działdowska".
Wszystko miało zacząć się wtedy, gdy mieszkańcy domu kupili używaną wersalkę. Wtedy dały o sobie znać tajemnicze siły. - Najpierw usłyszeliśmy pukanie do drzwi, ale nikogo po drugiej stronie nie było. Z segmentu spadły zgromadzone tam baterie. Następnego dnia w naszą stronę leciały już monety, klocki, łyżki, a nawet noże. Z sufitu zaczęła kapać woda, chociaż nikt nad nami nie mieszka, a dach jest cały - przekonuje w rozmowie z "Gazetą Działdowską" mieszkanka domu, pani Krystyna.
Dom w Turzy Wielkiej odwiedził również reporter Polsat News. W trakcie nagrywania materiału rzeczywiście zarejestrowano tajemnicze dźwięki. Zdesperowana rodzina zwróciła się o pomoc do lokalnego proboszcza, jednak jego modlitwy nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Dlatego mieszkańcy mazurskiego siedliska liczą teraz na wstawiennictwo kościelnego egzorcysty. Ten ma przyjechać na miejsce, kiedy znajdzie wolny termin.
- Do mieszkania w Turzy Wielkiej nie wrócimy. Jakiś demon nas tam nie chce - mówi rodzina w rozmowie z "Faktem".