Rozpędzonym BMW wpadł w ludzi na przystanku. "Miałam szansę uciec, inni byli odwróceni" [WIDEO]

"Uciekłam. Inni ludzie byli odwróceni w drugą stronę" - relacjonowała kobieta w rozmowie z RMF FM. Była świadkiem, gdy luksusowe BMW wjechało w Kielcach w przystanek autobusowy pełen ludzi. Kierowca, 52-letni Robert C., trafił do aresztu. Najprawdopodobniej dzisiaj usłyszy zarzuty.

Do zdarzenia doszło w środę po godzinie 14 na kieleckim Czarnowie. Kierowca BMW stracił panowanie nad pojazdem i wjechał na chodnik przy ul. Grunwaldzkiej. Zatrzymał się dopiero na przystanku autobusowym. Staranował cztery osoby, jedna z nich, 77-letnia kobieta, zmarła

Na przystanku było dziecko

W internecie pojawiły się nagrania z momentu uderzenia BMW w przystanek. Chwilę po uderzeniu widać, jak ucieka z niego matka z małym dzieckiem na rękach. Reporterom RMF FM udało się dotrzeć do innej kobiety, która była świadkiem wypadku.

-  Uciekłam. Patrzyłam w tamtą stronę, dlatego miałam szansę uciec. Inni ludzie byli odwróceni w drugą stronę, w kierunku Żytniej i nie widzieli, co się dzieje - powiedziała reporterce RMF FM.

Miał 3 promile

Kierowca, 52-letni mężczyzna, miał 3 promile. Nie jechał sam - w samochodzie było jeszcze dwóch pasażerów: 49-latka i 61-latka, którzy zostali już przesłuchani przez policję. Na razie nie usłyszeli zarzutów nieudzielenia pomocy ofiarom wypadku i zostali zwolnieni do domów. W trakcie wypadku również byli nietrzeźwi. Kierowca z kolei najprawdopodobniej dzisiaj usłyszy zarzuty.

- Prokurator w piątek podejmie decyzje, czy zostanie mu postawiony zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym czy wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu - powiedział Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach w rozmowie z kielecką "Gazetą Wyborczą". Grozi mu do 12 lat więzienia.

 
 
Więcej o: