Miały być darmowe badania i okulary. Na miejscu czekały drogie garnki. "Naciągają starszych ludzi"

Historie sprzedaży drogich garnków seniorom zna każdy. Podobny scenariusz powtarza się od lat w różnych miastach Polski. Firmy znajdują sposoby na dotarcie do klientów. Tym razem starsi ludzie myśleli, że przychodzą na bezpłatne badanie oczu - opisuje "Dziennik Łódzki".

Pewna firma z siedzibą w powiecie żyrardowskim zorganizowała w Łodzi serię spotkań dla seniorów. Kilkadziesiąt osób zaproszono do udziału w bezpłatnych badaniach wzroku, po których mieli otrzymać darmowe okulary - relacjonuje na swojej stronie "Dziennik Łódzki".

Na miejscu czekała jednak na nich niespodzianka. Po pierwsze, spotkanie zorganizowano... w restauracji. Po drugie - w "badaniu" nie brał udział żaden lekarz, a już tym bardziej lekarz okulista, co przyznali zresztą sami organizatorzy. 

Zamiast tego, dla uczestników przygotowano pokaz garnków i koców. Odpowiedni zestaw można było kupić za - bagatela - 1300 złotych.

W końcu wezwano policję

Zaproszonym gościom rozdano też co prawda okulary, jednak jak mówią sami seniorzy, szkła i oprawki były marnej jakości, a moc okularów dobierano nieprofesjonalnie. I tak na przykład jedna z pań dostała szkła pomagające przy czytaniu, choć ona sama ma problemy z widzeniem na odległość. By dotrzeć na badania zamówiła transport medyczny. Później okazało się, że na miejscu nie ma tablic okulistycznych i ma czytać z tabletu.

- Ktoś próbuje naciągać starszych ludzi pod pozorem badań lekarskich - mówią w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" świadkowie zamieszania. Ostatecznie na miejsce wezwano policję, której goście pokazu zgodnie powiedzieli, że zaproszono ich tutaj w zupełnie innym celu.

Pełnomocnik firmy tłumaczył "Dziennikowi" oraz funkcjonariuszom, że ta prezentuje jedynie ofertę handlową, po której każdy może dostać okulary. - Tak jak na stacji benzynowej lub w markecie - wyjaśniał pan Marcin.

Wykorzystują naiwność starszych ludzi

Od dawna na gazeta.pl opisujemy historie ludzi, których pod jakimś pozorem zaproszono na pokazy drogich garnków. To miała być niesamowita promocja, tymczasem z prezentacji wychodzili z rachunkami opiewającymi nawet na kilka tysięcy złotych. Później okazywało się, że reklamacja jest niemożliwa. 

"Firmy organizujące niewinne pokazy - garnków, noży, pościeli czy masażerów - a potem, za pomocą manipulacji, zmuszające ludzi do zakupu tych przedmiotów w horrendalnych cenach, mają się w Polsce świetnie, mimo kar nakładanych na nie m.in. przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów" - pisała rok temu dziennikarka weekend.gazeta.pl Małgorzata Gołota.

Ofiarą takich zakupów padają często starsi. Ostrzeżecie swoich rodziców i dziadków w porę! 

Czytaj więcej o fałszywych promocjach >>>

Więcej o: