"11 listopada w Warszawie zorganizowano cykliczny Marsz Niepodległości, w którym tysiące uczestniczących w nim osób mogły - pokojowo - dać wyraz swoim patriotycznym uczuciom. (...) Jednocześnie przypominamy, że polskie władze zdecydowanie potępiają poglądy bazujące na ideach rasistowskich, antysemickich i ksenofobicznych. " - wyjaśniło ministerstwo.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych uważa, że przypisywanie temu wydarzeniu jako dominujących elementów, które miały charakter wyłącznie incydentalny, jest nieuprawnione
- czytamy w oświadczeniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wydanym dwa dni po przejściu manifestacji.
"Marsz Niepodległości był wielkim świętem Polaków, różniących się w swoich poglądach, ale jednoczących się wokół wspólnych wartości: wolności i wierności Niepodległej Ojczyźnie" - podkreśliło ministerstwo.
"My chcemy Boga" Oficjalnym hasłem tegorocznego Marszu Niepodległości, organizowanego przez środowiska skrajnej prawicy było "My chcemy Boga". Jednak już na samym marszu pojawiły się hasła, które nie tylko nie mają nic wspólnego z wartościami chrześcijańskimi, lecz wręcz im zaprzeczają.
Niektórzy uczestnicy manifestacji nieśli transparenty z rasistowskimi hasłami, pojawiały się też neonazistowskie krzyże celtyckie (w słowach diecezji warszawsko-praskiej "nawiązują do niego neopoganie i nacjonaliści (...) wykorzystywany w zastępstwie zakazanej swastyki"). Skandowano m.in. "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę". Na wrocławskim marszu nacjonalistów niesiono transparent "śmierć wrogom ojczyzny".