"My chcemy Boga" było oficjalnym hasłem tego rocznego Marszu Niepodległości, organizowanego przez środowiska skrajnej prawicy. W oficjalnym programie odwołań do religii było więcej. Jednak już na samym marszu pojawiły się hasła, które nie tylko nie mają nic wspólnego z wartościami chrześcijańskimi, lecz wręcz im zaprzeczają.
Niektórzy uczestnicy manifestacji nieśli transparenty z rasistowskimi hasłami, pojawiały się też neonazistowskie krzyże celtyckie (w słowach diecezji warszawsko-praskiej "nawiązują do niego neopoganie i nacjonaliści (...) wykorzystywany w zastępstwie zakazanej swastyki"). Skandowano m.in. "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę". Na wrocławskim marszu nacjonalistów niesiono transparent "śmierć wrogom ojczyzny".
"Połączenie hasła marszu 'My chcemy Boga' z rasistowskimi transparentami i okrzykami (widziałem, słyszałem) to niestety profanacja" - skomentował dziennikarz Jacek Prusinowski.
Na marszu były też osoby głoszące poglądy antysemickie. Gdy reporter TVP zapytał jednego z uczestników "co znaczy dla niego patriotyzm", ten odpowiedział: "To znaczy, że trzeba odsunąć od władzy żydostwo". Antysemicki komentarz nie spotkał się z żadną reakcją dziennikarza.
Komentarze do tych haseł pojawiły się także wśród polityków opozycji.
"Na czele demonstracji skrajnej prawicy symbol neonazistów - krzyż celtycki. Tłum skanduje otwarcie rasistowskie hasła. Wśród przemawiających włoscy i słowaccy neofaszyści. To nie patriotyzm, tylko splunięcie w twarz ludziom, którzy walczyli o niepodległą i demokratyczną Polskę" - napisał Adrian Zandberg z partii Razem.
Poseł Michał Szczerba przypomniał, że "publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych czy etnicznych" podlega karze zgodnie z kodeksem karnym.
Pytany o rasistowskie symbole minister Mariusz Błaszczak zbagatelizował sprawę, sugerując, że problemem są tu "interpretacje dziennikarzy". Z kolei osoby związane z organizatorami i sympatycy marszu najczęściej pisali na Twitterze, że takie hasła to "margines" uczestników.
Około godz. 14 m.in. osoby z organizacji Obywatele RP próbowały blokować trasę Marszu Niepodległości. Policja podaje, że organizator zawnioskował do niej o interwencję w tej sprawie. Gdy protestujący nie opuścili miejsca na żądanie policji, zostali usunięci siłą i zatrzymani. 45 osób zabrano na komisariat.
Większość wyszła po kilku godzinach bez żadnych konsekwencji, jednak dwóm osobom - uczestnikom protestu przeciw faszystowskim poglądom - postawiono zarzut... "nawoływania do nienawiści". Chodzi najprawdopodobniej o to, że te osoby miały ze sobą antyfaszystowski plakat, który porównywał zdjęcie polskich nacjonalistów do nazistów.
"Policja nie zatrzymała żadnej z osób, która propagowała na Marszu Niepodległości rasistowskie treści. Na komisariat przewieziono 45 osób sprzeciwiających się takiemu propagowaniu ;'patriotyzmu'!" - pisze dziennikarz Jacek Nizinkiewicz.