Wiózł rodzącą żonę do szpitala. Bał się, że nie zdąży, więc zatrzymał się i przyjął poród

Bał się, że nie zdąży dojechać z rodzącą żoną do szpitala. Zjechał na pobocze i przy pomocy dyspozytorki krakowskiego pogotowia odebrał poród.

Dzięki opanowaniu mężczyzny, akcja porodowa, mimo że nie w szpitalu, a na poboczu, zakończyła się sukcesem - został ojcem zdrowego chłopca. Udział w nim miała dyspozytorka krakowskiego pogotowia, która przez telefon instruowała przyszłego tatę, co ma robić.

Zdał sobie sprawę, że nie dojedzie

Poród zaczął się w czwartek rano. Przed godziną 7, czyli w godzinach, kiedy większość krakowian jedzie do pracy, mężczyzna zdał sobie sprawę, że nie dojedzie na czas. Zadzwonił więc na pogotowie.

- Poprosiłam go, aby zatrzymał się w bezpiecznym miejscu, położył żonę na tylnym siedzeniu samochodu i postępował według moich wskazówek - powiedziała dyspozytorka Krystyna Krasny w rozmowie z krakowską "Gazetą Wyborczą".

Mężczyzna zjechał na pobocze, wykonał polecenia dyspozytorki i zaczął przyjmować poród, który przebiegł błyskawicznie. W tym czasie do rodzącej jechała już karetka. Mimo że dojechała w ciągu kilku minut, dziecko już było na świecie. Pogotowie zabrało mamę i syna do szpitala. - Nie było paniki. Mężczyzna był spokojny i bardzo dobrze się nam współpracowało. Wykonywał moje polecenia i bardzo pomógł żonie - powiedziała Krasny.

Kiedy rodzi się najwięcej dzieci?

Więcej o: