Zadaszony, otoczony metalowym płotem. Na drzwiach czerwone tabliczki: „Zakaz wprowadzania psów”, „Zakaz palenia”. Gdyby nie kolejna – „Za bezpieczeństwo dzieci odpowiadają rodzice”, trudno byłoby się domyślić, że to plac zabaw. Reporter "Faktów" TVN zapytał mieszkańców, co o nim myślą.
Plac powstał na jednym z osiedli w Radzyniu Podlaskim, 16-tysięcznym mieście w województwie lubelskim. Jednak zamiast bawić, starszy. I nie pomagają tu ani duża piaskownica, ani kolorowe foremki, ani drewniane huśtawki na czerwonych sprężynach. - Nie przypomina to placu zabaw, na jakie chodzimy - mówi reporterowi "Faktów" mieszkanka pobliskiego bloku.
- Obok stoi wiata śmietnikowa - denerwuje się z kolei rozmówczyni serwisu Fakt.pl, który także opisuje radzyński plac zabaw. - Otoczona jest taką samą siatką jak piaskownica. Jak mam wytłumaczyć synkowi, że nie może się tam bawić? - pyta z niedowierzaniem.
Skąd pomysł na taki obiekt? - Może nie jest porywający, ale jest praktyczny - zapewnia prezes radzyńskiej spółdzielni mieszkaniowej, Zbigniew Ostapowicz. Dodaje, że zadaszony plac zabaw się sprawdza, gdy jest zła pogoda. Zapewnia, że ogrodzenie i zadaszenie powstały w jednym celu: by plac był czysty.
Kiedy rodzi się najwięcej dzieci?