Projekt umowy, jaki Obrona Terytorialna wysłała policji, ujawnił przed tygodniem były szef resortu obrony Tomasz Siemoniak. Wynika z niego, że WOT chciałyby współpracować z policją w szerokim zakresie: szkoleń, sytuacji kryzysowych, logistyki, ale też "doskonalenia metodyki" i "wymiany informacji".
Umowę i teoretycznie nieograniczony zakres współpracy skrytykowała opozycja, ale nie tylko. "To specjalne porozumienie z policją, niejako obok istniejącego już porozumienia z całymi Siłami Zbrojnymi, musi budzić poważne pytania o status WOT" - napisał na Twitterze gen. Stanisław Koziej. Wiele wątpliwości budziły spekulacje o ewentualnym wykorzystaniu OT na użytek wewnętrzny.
Jak podaje portal Onet.pl, szczególnie jeden z aspektów współpracy "terytorialsów" z policją budzi niechęć tej ostatniej.
W oświadczeniu, wydanym przez WOT po ujawnieniu treści umowy, czytamy:
W ramach wsparcia logistycznego na podstawie porozumienia możliwa będzie czasowa dyslokacja personelu obu stron w obiektach będących w ich dyspozycji. Wojskom Obrony Terytorialnej w niektórych przypadkach umożliwi to przechowywanie części uzbrojenia i wyposażenia w magazynach komend powiatowych policji, do czasu utworzenia niezbędnej własnej infrastruktury.
Oznacza to, że przez bliżej nieokreślony czas, do momentu powstania "niezbędnej infrastruktury", policja miałaby przechować broń żołnierzy WOT. Nie jest to jedynie broń krótka, ale też karabiny, a potencjalnie także np. granatniki czy drony.
Na to policja podobno nie chce się zgodzić. - Po pierwsze nie chcemy jej ochraniać, bo z jakiej racji nasze siły mają być poświęcone na takie działania? Po drugie nie chcemy zajmować się przyjmowaniem i wydawaniem tej broni - mówi w rozmowie z Onetem anonimowy funkcjonariusz policji. Do tego dochodzą kwestie kosztów, oraz samej infrastruktury.
Wysłaliśmy do biura prasowego Komendanta Głównego Policji pytania o te doniesienia i czekamy na odpowiedź.
Dziwne billboardy "promują" Polskę w... Polsce. 9 minut grillowania polskiej Fundacji Narodowej [MAKE POLAND GREAT AGAIN]