"Jesteśmy uciekinierami, czujemy się zaszczuci". Nie wiadomo, gdzie są rodzice z Białogardu

- Kieruje nami troska o bezpieczeństwo i dobro dziecka - takie słowa padają w nagraniu, na którym ma wypowiadać się ojciec noworodka zabranego w piątek ze szpitala w Białogardzie. Władze szpitala i personel nie komentują słów mężczyzny.

W internecie pojawiło się oświadczenie, którego autorem ma być ojciec noworodka zabranego krótko po porodzie ze szpitala w Białogardzie. Kilkuminutowy film z oświadczeniem mężczyzny opublikował na portalu YouTube Sławomir Sikora, przedsiębiorca, którego historia została opowiedziana w filmie "Dług". Mężczyzna, który twierdzi, że jest ojcem noworodka, tłumaczy, dlaczego wraz z matką dziecka zdecydowali się na zabranie dziewczynki ze szpitala.

"Jeszcze trzy dni temu byliśmy szczęśliwą rodziną, która oczekiwała na narodziny naszego dziecka. Dzisiaj jesteśmy uciekinierami, jesteśmy ścigani przez policję, organizują na nas obławę, a my czujemy się bardzo, bardzo zaszczuci

- mówi mężczyzna.

Jak dodaje, odmówił zaszczepienia córki i podania zastrzyku z witaminą K. Miał też nie zgodzić się na umycie dziecka z mazi popłodowej i zastosowania zabiegu Credego przeciwko rzeżączkowemu zapaleniu spojówek.

"Uzyskanie ulotki od preparatu witaminy K okazało się niemożliwe, ponieważ taka ulotka w języku polskim nie istnieje. Nie udostępniono nam żadnych innych ulotek. W opinii lekarza pisemna zgoda na hospitalizację obejmuje zgodę na wszystkie zabiegi i czynności wykonywane w szpitalu. Nie trzeba więc pacjentowi niczego wyjaśniać ani o nic pytać"

- mówi.

Mężczyzna przekonuje, że nim i matką miała kierować "wyłącznie troska o bezpieczeństwo i dobro dziecka".

"Jestem Bogu ducha winny"

Po publikacji nagrania skontaktowaliśmy się z jednym z lekarzy, który w szpitalu opiekował się matką i dzieckiem. Lekarz odmówił nam komentarza, twierdząc, że otrzymuje listy, e-maile i telefony z pogróżkami.

- Jestem Bogu ducha winny. Nie dam się wmanipulować w stan zagrożenia dlatego, że ratuję komuś życie. Odebraliśmy poród na dziesięć punktów. Co położnik w tej sytuacji jest winny? Nie będę wypowiadał się w tej sprawie - powiedział w rozmowie z portalem Gazeta.pl.

W sekretariacie szpitala w Białogardzie usłyszeliśmy, że jedyną osobą, która może skomentować nagranie ojca dziewczynki, jest rzecznik spółki Centrum Dializa, zarządzającej placówką. Ten jednak poinformował naszą redakcję w SMS-ie, że do 26 września przebywa na urlopie i prosi o kontakt po tym terminie.

Trwają poszukiwania

Przypomnijmy: rodzice noworodka nie zgadzali się na czynności pielęgnacyjne i medyczne wobec dziecka, dlatego szpital zdecydował się na zaangażowanie w sprawę sądu rodzinnego. Sąd zdecydował o ograniczeniu praw rodzicielskich, w efekcie rodzice zabrali dziecko ze szpitala.

- Jesteśmy zobowiązani ustawą o poszanowaniu praw pacjenta, w związku z czym nie wykonywaliśmy w stosunku do noworodka żadnej czynności, na którą nie zgadzali się rodzice. Mimo że pediatrzy uważali, że te czynności muszą być wykonane ze względu na dobro dziecka - mówił jeden z lekarzy cytowany przez RMF24.pl.

Rodziców i dziewczynkę poszukuje policja. Funkcjonariusze nie chcieli jednak nam zdradzić, na jakim etapie są poszukiwania i czy wiedzą, gdzie może znajdować się rodzina.

Jest śledztwo prokuratury

Jak ustaliliśmy, dziś prokuratura - po zapoznaniu się z policyjnymi materiałami - miała podjąć decyzję ws. ewentualnego wszczęcia postępowania. Niedługo później tak też się stało. Ruszyło śledztwo ws. narażenia zdrowia i życia dziecka.

Czy szczepionki wywołują autyzm? [NaZdrowie]