- Premier powinna ogłosić stan klęski żywiołowej. Już dawno powinno tu być wojsko. A wicewojewoda mi tylko powiedział, że nie wie, czy to realne, bo to kosztuje - mówił dwa dni temu sołtys Rytla Łukasz Ossowski "Gazecie Pomorskiej".
- Gdy próbowano dotrzeć do harcerzy w Suszku, lekarz z pogotowia powiadomił Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego, że koniecznie należy wezwać wojsko - powiedział "GP" sołtys. - Centrum połączyło się nawet z ministerstwem obrony, ale tam decyzja była jedna i przekaz był taki sam - nie ma takiej potrzeby - dodał.
W środowej rozmowie z TVN24 Ossowski powiedział, że skala zniszczeń jest tak ogromna, że nawet nie wiadomo czy uczniowie rozpoczną zgodnie z planem rok szkolny.
Wiceminister obrony Michał Dworczyk napisał na Twitterze, że zgodnie z ustawą o zarządzaniu kryzysowym MON może wysłać wojsko na wniosek wojewody. "Od wniosku w ciągu 5 godzin wojsko było na miejscu" - napisał Dworczyk. Wiceminister opublikował skany pism od wojewody i rozkaz dowódcy operacyjnego rodzajów Sił Zbrojnych właśnie z 14 sierpnia.
Na stronie wojewody pomorskiego w poniedziałek po południu opublikowany został komunikat, że wojewoda Dariusz Drelich podjął decyzję o "skierowaniu do gminy Rytel sił i środków Sił Zbrojnych RP celem wsparcia administracji państwowej w sytuacji kryzysowej po ostatnich nawałnicach, jakie przeszły nad województwem pomorskim".
O komentarz do słów sołtysa chcieliśmy poprosić rzeczniczkę wojewody, ale była nieuchwytna. Wysłaliśmy pytania mailem.
We wtorek Rytel odwiedziła premier Beata Szydło i szef MON Antoni Macierewicz. Ministrowie kolejny dzień zapewniają, że reagowali na bieżąco, jednak wciąż pojawiają się pytania, gdzie byli w pierwszych dniach po przejściu nawałnic.