Podczas niedzielnej aukcji w Janowie Podlaskim wystawiono na sprzedaż w sumie 25 koni - 24 klacze i jednego ogiera. Najwięcej zapłacono za klacz Prunellę - 150 tys. euro. Jednak w przypadku aż 19 zwierząt nie osiągnięto nawet zakładanej ceny minimalnej.
Ostatecznie tylko 6 koni znalazło swoich nabywców. W tym roku sprzedano je za łączną sumę 410 tys. euro. Po przeliczeniu na polską walutę to ponad 1,7 mln złotych, mogłoby się więc wydawać, że to wcale nie tak mało. Wielu komentujących zwraca jednak uwagę, że warto porównać to z wynikami z poprzednich lat.
WYNIKI AUKCJI PRIDE OF POLAND W JANOWIE PODLASKIM NA PRZESTRZENI LAT:
Wyniki aukcji w Janowie Podlaskim Fot. Gazeta.pl
Pustki w Janowie Podlaskim? To zdjęcie wywołało spore zamieszanie >>>
Przed "dobrą zmianą" - czyli zwolnieniem dyrektorów stadnin w Janowie Podlaskim i w Michałowicach - pieniądze uzbierane podczas aukcji liczono w milionach euro.
W 2013 i 2014 roku było to odpowiednio po 2 mln euro. W trakcie 44. edycji Pride of Poland najwyższą cenę uzyskała klacz El Saghira (sprzedana za 500 tys. euro), a rok później - klacz Piacolla (wylicytowana za 305 tys. euro).
W 2015 roku padł za to historyczny rekord. Championka Polski, klacz Pepita, została sprzedana za bagatela 1,4 mln euro. Tym samym za wszystkie wylicytowane konie uzyskano łącznie 4 mln euro.
Później przyszedł rok 2016 i pierwsza edycja aukcji już pod okiem nowego kierownictwa. Uzbierano wtedy niewiele ponad milion euro. Nie obyło się też bez skandalu - ku zdziwieniu wszystkich uczestników najcenniejszą klacz licytowano wówczas dwukrotnie. Za klacz Emirę za pierwszym razem zapłacono 550 tys. euro, by w drugim podejściu sprzedać ją tylko za 225 tys. euro. Nadszarpnięto zaufanie klientów.
Sprawą ubiegłorocznej aukcji Pride of Poland zajęła się prokuratura. Śledztwo ma m.in. dać odpowiedź, czy przy licytowaniu Emiry doszło do nieprawidłowości.
Wyników aukcji broni aktualny szef stadniny w Janowie, prof. Sławomir Pietrzak. - Kiedy kilku kupców licytowało, to te ceny były większe - tłumaczył dziennikarzom.
Natomiast w momencie, kiedy był zainteresowany jeden kupiec, to próbował on wymusić na nas jakąś zupełnie niską cenę. A my sobie nie możemy pozwolić na to, żeby sprzedawać takie konie za 10 tys. euro - dodał Pietrzak.
Tymczasem eksperci nie mają wątpliwości, że niedzielna aukcja była porażką. - Prezesi stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowicach, przepraszam za bardzo kolokwialne określenie, są nikim w świecie arabskim - powiedziała wprost Alina Sobieszak z magazynu "Araby Magazine" w rozmowie z TVN24.
Przypomniała przy tym podobną historię, jaka przydarzyła się węgierskiej stadninie w Babolnej, która "upadała pięć lat i już się nie podniosła". - Dno jest bardzo blisko - oceniła Sobieszak i dodała, że upadek Janowa Podlaskiego trwa od półtora roku.
Jerzy Białobok, były prezes michałowskiej stadniny, mówił z kolei o "totalnej klęsce".