Sposób wymyślony przez grupę był bardzo prosty: podszyć się pod prezesa firmy i spowodować przelew dużych pieniędzy na wskazane konto.
Realizacja? Też prosta. Mail do głównej księgowej informujący o tym, że firma stara się o duży kontrakt. Wiadomość ta była wysłana z fałszywego konta, imitującego konto prezesa firmy. Jeśli księgowa nie skontaktowała się na żywo z prezesem, nie miała szansy się zorientować, że coś jest nie tak. Dostawała polecenie przygotowania przelewu na dużą kwotę. W mailu oszuści wskazywali też osobę upoważnioną do uruchomienia przelewu. Później pracownica dostawała wiadomość od tego człowieka. I znów oszuści "pożyczali" tożsamość prawdziwej osoby, która z procederem nie miała nic wspólnego. Na koniec, dla uśpienia czujności, jeszcze rozmowa z księgową przez telefon. W końcu następował przelew.
Policjanci ustalili, że oszuści próbowali tak nabierać duże firmy, na przykład od dwóch, działających w Małopolsce, próbowali wyłudzić 985 tys. dolarów i 985 tys. euro.
W niektórych przypadkach się udało. Straty? Na razie szacowane są wstępnie na około półtora miliona złotych.
Policjanci zatrzymali cztery osoby, które mogą mieć związek z oszustwami, ale nad sprawą nadal pracują. Krakowscy śledczy już powiązali ją z kolejnym procederem. Jak informują, część grupy co najmniej kilkunastu miesięcy na terenie całego kraju wyłudzała kredyty w bankach i firmach kredytowych.
Tutaj także pomysł był prosty. Dane osobowe pozyskiwali poprzez oszukaną "rekrutację do pracy", którą prowadzili na ogólnopolskich portalach internetowych. Później jeden z członków gangu fałszował dowody osobiste i prawa jazdy. Te dokumenty służyły do wyłudzania kredytów. Nikt, kto brał udział w rekrutacji chyba się tego nie spodziewał! Według dotychczasowych ustaleń wyłudzono tak 500 tys. zł z kilku banków.
A prób prawdopodobnie było więcej. Ile udanych? Czy straty będą większe? Policja nadal zbiera dowody.