O "bezprecedensowej decyzji" warszawskiego sądu rejonowego jako pierwsze poinformowało radio RMF FM. Chodzi o sprawę przedsiębiorcy Marka Jarockiego. Złożył on skargę, która została oddalona przez TK. W związku z tym zwrócił się do sądu powszechnego o odszkodowanie.
Podczas dzisiejszej rozprawy sędzia Wojciech Łączewski miał zapytać reprezentantki TK o to, kto podpisał jej pełnomocnictwo. Ta odpowiedziała, że podpis złożyła prezes Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska.
Prawniczce przypomniano wtedy, że w sprawie Przyłębskiej zadano pytanie prawne do Sądu Najwyższego - są bowiem wątpliwości, czy wybrano ją zgodnie z prawem. Sędzia Łączewski uznał, że od przyszłego rozstrzygnięcia SN zależy również prowadzona przez niego sprawa, dlatego zdecydował o jej zawieszeniu - tłumaczy cytowana przez "Rzeczpospolitą" rzeczniczka warszawskiego sądu okręgowego.
To pierwsza taka decyzja sądu w Polsce. Jej podjęcie umożliwiają przepisy Kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym "sąd może zawiesić postępowanie z urzędu, jeżeli rozstrzygnięcie sprawy zależy od wyniku innego toczącego się postępowania cywilnego".
Wojciech Łączewski to sędzia, pod którego przewodnictwem Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieści skazał Mariusza Kamińskiego, b. szefa CBA, na trzy lata więzienia za przekroczenie uprawnień.
TK w oświadczeniu przesłanym mediom stwierdza, że sprawy dotyczące wybory prezesa Trybunału oraz możliwość oceny działania prezydenta w tym zakresie są "poza jurysdykcją sądu cywilnego, a nawet całego sądownictwa powszechnego".
"Tego rodzaju aktywność sądu cywilnego wpisuje się w dostrzegane ostatnio publicznie, niebezpieczne dla państwa prawa, próby przekraczania konstytucyjnych i ustawowych kompetencji przez pracowników wymiaru sprawiedliwości. Trybunał ufa, że Sąd Najwyższy przerwie te działania" - dodano.
Treść pisma jest niemal w całości skopiowana z oświadczenia sędziego Mariusza Muszyńskiego z lutego tego roku.