Sąsiad pana Patryka na koty narzekał już wcześniej. Miały zostawiać odchody na jego działce i zagryzać dokarmiane ptaki - opisuje Polsat News.
Wreszcie sąsiad stwierdził, że w stawiku na posesji ubyło ryb. Twierdził, że widział przy stawie koty. Zawiadomił straż miejską, a ta wniosła oskarżenie do sądu.
Właściciel kotów utrzymuje, że strażnicy od razu powiedzieli mu, że sprawa trafi do sądu, bez próby polubownego załatwienia sprawy. Sąd uznał, że pan Patryk złamał regulamin porządkowy Wrocławia i wydał wyrok: nagana za niewłaściwą opiekę nad zwierzętami.
Właściciel zwierząt już zapowiada apelację. Tymczasem winą za całą sprawę obarcza straż miejską. - Chyba, że to pomysł straży miejskiej na to, żeby dalej istniała - mówi w rozmowie z Polsatem.
Jak dodaje, wcześniej złożył skargę na działania strażniczki miejskiej. Uważa, że skierowanie do sądu sprawy rybek właśnie przez to.
- Drżyjcie właściciele kotów we Wrocławiu - podsumował właściciel kota w rozmowie z TVN24.