Nagrania z przesłuchania Igora Stachowiaka były dostępne policji? Komendant zaprzecza

Policja wiedziała o nadużyciach, do których doszło na komisariacie we Wrocławiu i chciała je zatuszować - wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez TVN. Świadczy o tym m.in. to, co działo się z nagraniem z paralizatora.

"Naturalny ten zgon? - No właśnie chyba nie" - to słowa policjantów, które można było usłyszeć w reportażu "Superwizjera" TVN, po którym postępowanie ws. śmieci Igora Stachowiaka nabrało tempa. Policja utrzymuje, że nie miała wiedzy o nagraniu z paralizatora, ale media docierają do kolejnych świadków, którzy temu zaprzeczają.

Bodnar jednoznacznie o działaniach policji wobec Igora Stachowiaka. "To były tortury"

Nagranie z przesłuchania Igora Stachowiaka

"Fakty" TVN dotarły do materiałów pozwalających wierzyć, że policja wiedziała o tym, co się wydarzyło w łazience na komisariacie we Wrocławiu 15 maja 2016 roku. Skontaktowały się m.in. z przedstawicielem dystrybutora, który zaopatruje mundurowych w paralizatory. Z przedstawionych przez niego dokumentów wynika, że funkcjonariusz wydziału prewencyjno-patrolowego zgrał w dniu śmierci Igora Stachowiaka cztery pliki z urządzenia, a następnie sporządził notatkę służbową, w której nie ma ani słowa o tym, że usunął je z dysku służbowego komputera. Nagranie zostało jeszcze tego samego dnia przekazane prokuratorowi.

Wiceminister o sprawie Igora Stachowiaka: Policjanci to byli bandyci w mundurach

Trzy dni później policyjne biuro kontroli zwróciło się na polecenie Komendanta Głównego Policji do prokuratura z prośbą o wgląd do akt i natychmiast otrzymało zgodę. 19 maja dwóch funkcjonariuszy podpisało się pod aktami, potwierdzając że je widzieli. Jednak rzecznik KGP Mariusz Ciarka powiedział reporterom TVN, że nie miał dostępu do nagrania, "którym od 15 maja dysponował tylko i wyłącznie prokurator".

Jednocześnie komendant Jarosław Szymczyk miał zapewniać, że rzeczywiście funkcjonariusz prowadzący postępowanie trzykrotnie prosił o dostęp do akt, którego jednak nigdy nie uzyskał.

Lecą głowy w policji po śmierci Igora Stachowiaka. Pracę tracą m.in. komendanci

Ziobro: Igor Stachowiak zmarł po zażyciu narkotyków

24 maja odbyła się konferencja prasowa ministra sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro utrzymywał, że prokuratura zaraz po otrzymaniu informacji o tragicznym finale przesłuchania rozpoczęła rzetelne postępowanie, w którym biegli stwierdzili, że 25-letni Wrocławianin zmarł "prawdopodobnie w wyniku niewydolności krążeniowo-oddechowej po zażyciu narkotyków".

- Prokuratorzy dokonali oględzin komisariatu, wykonali zdjęcia i zabezpieczyli nagranie z kamery na paralizatorze. Biegli po sekcji zwłok uznali, że nie mogą jednoznacznie stwierdzić przyczyny śmierci. Zdaniem jednego z biegłych nie było dowodów, że Igor Stachowiak był bity i kopany przez funkcjonariuszy - dodał prokurator generalny.

Dwa dni wcześniej wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł nazwał sprawę Stachowiaka "skandalem zasługującym na potępienie", a policjantów przesłuchujących mężczyznę nazwał "bandytami w mundurach".

PO chce odwołać Błaszczaka za sprawę Stachowiaka

Posłowie PO złożyli wniosek o wotum nieufności dla ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka. Grzegorz Schetyna powiedział, że to konsekwencja właśnie nadużyć, do których doszło podczas przesłuchania Igora Stachowiaka, choć wymienił jeszcze inne powody. Przy okazji PO przedstawiła też projekt ustawy, która wprowadziłaby zakaz stosowania tortur i wymuszania zeznań.

PO składa projekt ustawy dot. "przeciwdziałania tortur". Chce też odwołać Błaszczaka

Policja: Minister polecił zwolnić policjanta, który użył paralizatora

Więcej o: