O zagrożeniu dla jeźdźców w swojej okolicy ostrzegła szkoła jazdy konnej z wsi Kanie pod Warszawą. "Zachowajcie szczególną uwagę" - ostrzegają.
Jeśli linka jest poniżej końskiej głowy to koń nawet jej nie poczuje w galopie, chyba że to linka stalowa albo drut, natomiast jeśli jest na wysokości jeźdźca to współczuję
- komentuje pod zdjęciem pan Rafał. Jeśli linka się nie zerwie, jeździec może spać z konia. To często kończy się poturbowaniem, a nawet ciężkimi złamaniami.
Niektóre osoby komentujące wpis szkoły zwracają uwagę na to, że taka pułapka może być też wymierzona w motocyklistów lub rowerzystów.
Na portalach branżowych można znaleźć wiele informacji o przypadkach zranienia, kiedy osoba na motocyklu lub quadzie wjechała w taką pułapkę.
Tymczasem jak wynika z ustawy obszary Lasów Państwowych z założenia, są objęte zakazem jazdy konnej. Na koniu można poruszać się jedynie po specjalnie wyznaczonych szlakach. W przypadku gruntów prywatnych to właściciel określa, co na tym gruncie można robić.
Na terenie stołecznych lasów aktualnie nie ma szlaków wyznaczonych do jazdy konnej - słyszymy w Lasach Miejskich.
Znajdowały się na granicy Wawra i Wesołej, ale ilość przejazdów na dziko poza oficjalnymi szlakami była tak duża, że zrezygnowaliśmy z nich
- mówi nam Andżelika Gackowska, p.o. z-cy Dyrektora Lasów Miejskich. Przyznaje też, że duży problem jest też w popularnym wśród warszawiaków Lesie Kabackim, ponieważ w pobliżu działa kilka szkółek jazdy. Gackowska tłumaczy:
W lesie przebywa dużo dzieci i osób starszych, a jeźdźcy potrafią galopować. Koń to tylko zwierzę, może się spłoszyć i zrobić komuś krzywdę.
Dyrektor podkreśla, że odpowiedzialność za to, co dzieje się na terenie lasu ponosi instytucja czy osoba, która wyznacza dany szlak. Dlatego tak rzadko podejmuje się decyzję o ich oznaczaniu. Ze względu na bezpieczeństwo osób odwiedzających las.