Do urzędników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie na przełomie lutego i marca trafił niepokojący list wychowanków jednego z Domów Integracyjno-Rodzinnych (w Gdańsku jest ich pięć). W tym konkretnym mieszka osiem osób. Pod listem podpisało się czworo z nich. Gdańskim DIR-em kierowała wówczas Magdalena G.
Młodzież mieszkająca w ośrodku pochodzi z trudnych rodzin, część wychowanków zmaga się z depresją, niektórzy są upośledzeni umysłowo. Ich zdaniem, w ośrodku dochodziło do wyznaczania surowych kar, panowała stresująca atmosfera i niechęć do wychowanków.
O nieprawidłowościach w rozmowie z portalem Gazeta.pl mówili też byli pracownicy placówki. - Dyrektorka nie krzyczy, jest cichą osobą. W moim odczuciu stosuje za to przemoc psychiczną, emocjonalną, trudną do udowodnienia - mówiła nam jedna z byłych wychowawczyń. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zlecił w Domu Integracyjno-Rodzinnym kontrolę. Dziś zdecydował o rozwiązaniu umowy o pracę z Magdaleną G. Zastąpi ją nowa osoba, która pozostanie na stanowisku do czasu rozstrzygnięcia konkursu na dyrektora. Ma zostać ogłoszony w najbliższym czasie.
Jak czytamy w oświadczeniu z-ca prezydenta Gdańska Piotra Kowalczuka, w ośrodku dochodziło do "niewłaściwego dokumentowania działalności placówki, przekroczenia przypisanych uprawnień, niewłaściwego realizowania obowiązków służbowych". Jak twierdzi ratusz, wbrew temu, o czym informowały niektóre media, wychowankowie nie byli głodzeni.
Co z zarzutami o stosowaniu przemocy psychicznej? Władze Gdańska na razie milczą. "Uwzględniając trwające postępowanie prokuratorskie w tej sprawie oraz mając na uwadze dobro wychowanków Miasto Gdańsk nie będzie komentowało tej informacji do czasu zakończenia postępowania i sformułowania wniosków" - informuje Kowalczuk.