O śmierci Wojciecha Młynarskiego poinformowała w środę wieczorem jego córka. Artysta 26 marca skończyłby 76 lat. Długo zmagał się z chorobą.
Warto przypomnieć wywiad, którego udzielił przed dwoma laty "Gazecie Wyborczej". Był on swego rodzaju podsumowaniem, ale też refleksją nad czasami, w których żyjemy.
Jest chińskie powiedzenie "bodajbyś żył w ciekawych czasach", a ja napisałem kiedyś tekst, że chciałbym troszeczkę pożyć w czasach nieciekawych, normalnych
- mówił Wojciech Młynarski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Odnosząc się do słów "wojna nigdy nie jest daleko", z jednego ze swoich utworów, stwierdził:
Utwór na te czasy, a napisałem go dawno temu. Pięknie to śpiewała Kinga Preis. Przypomniał mi się wiersz Josifa Brodskiego "Piosenka o Bośni", o tym, że ludzie giną, niesłychanie aktualny: "W chwili, gdy strzepujesz pyłek,/ jesz posiłek, sadzasz tyłek/ na kanapie, łykasz wino -/ ludzie giną".
Nawiązał wówczas też do sytuacji w Polsce. Ubolewał, że ciągle jesteśmy skłóceni.
Napisałem teraz taki satyryczny tekst, który się nazywa "Polaków portret własny". O malarzu, który namalował transformację, ale po 25 latach doszedł do wniosku, że trzeba ten obraz trochę przemalować. Bo on namalował zbiorową mądrość, a widzi, że teraz musi ją zastąpić zbiorową głupotą - opowiadał.
Miał jednak nadzieję, że dojdzie do "przeobrażenia społeczeństwa". - Jest nadzieja, że trwała niezgoda na zbiorową głupotę zaprocentuje - mówił.
Pytany, czemu wolność jest taka trudna, odpowiedział tekstem piosenki: "Dali mi wczoraj wolność!/ Dali... I cóż mi po niej?".
U nas tak jest. Tę wolność żeśmy wywalczyli, ale mówiąc o wolności, każdy miał na myśli troszeczkę co innego. I dopóki ludzie nie dogadają się ze sobą, porzuciwszy demagogię, populizm itd., dopóty tkwić będą w kleszczach tej sytuacji - stwierdził artysta.
Młynarski mówił też o śmierci.
Nie chcę tego specjalnie rozbudowywać, ale skoro mówimy o śmierci, nie chciałbym, żeby ona się stała jakąś opresją dla ludzi, dla świata, który mnie otacza. Wolałbym to zrobić tak, jak zmarł mój świętej pamięci dziadek, ojciec mamy - czytając "Pana Wołodyjowskiego". Miał serce słabe, położył się, otworzył książkę i nad tą książką znaleziono go martwego - opisywał.
Czytaj więcej na Wyborcza.pl >>>